Nafciarze w Arenie Legionowo zaliczyli jeden ze swoich najlepszych występów tej wiosny, pokonując niżej notowanego rywala różnicą szesnastu trafień. Sam Kubisztal na listę strzelców wpisywał się dziewięciokrotnie, skutecznością i sprawnym rozprowadzaniem akcji ofensywnych imponując zwłaszcza w pierwszej części sobotniego meczu.
- Muszę przyznać, że spodziewaliśmy się dużo cięższego spotkania - nie kryje reprezentant Polski w rozmowie ze SportoweFakty.pl. - Azoty w tym sezonie grają naprawdę fajny handball i choć ostatnio podobnie jak my złapali trochę zadyszki, to w związku ze zbliżaniem się najważniejszych meczów spodziewaliśmy się, że zaczną się oni gdzieś tam podnosić. Widać jednak, że bardziej skupili się na play-off, niż Pucharze Polski, stąd taki, a nie inny wynik - wyjaśnia Kubisztal. - Zagraliśmy bardzo fajne zawody, ale generalnie rywale nie zawiesili tej poprzeczki specjalnie wysoko.
Dla Nafciarzy był to premierowy mecz, w którym na ławce rezerwowych w roli pierwszego szkoleniowca zamiast Larsa Walthera zasiadł Krzysztof Kisiel. - Te wszystkie zmiany działy się gdzieś poza nami, staraliśmy wyrzucić to sobie z głowy. Wiedzieliśmy, że po wpadce w europejskich pucharach musimy się zrehabilitować i pokazać, że potrafimy grać w piłkę ręczną. To właśnie staramy się robić - zapewnia nasz rozmówca.
Według Kubisztala trenerska roszada nie miała kluczowego znaczenia dla postawy Nafciarzy. - Zmiana musiała zajść przede wszystkim w nas - nie kryje doświadczony zawodnik. - To my musieliśmy zmienić nasze granie, bo nawet jeśli przyjdzie do nas najlepszy trener świata, to na boisku wciąż są zawodnicy i to oni decydują o tym, co się dzieje na parkiecie - kończy.