Zespół gospodarzy przystąpił do meczu bez Krzysztofa Łyżwy, który w ostatnim meczu przeciwko Zagłębiu Lubin nabawił się kontuzji łokcia. Dodatkowo ostatni mecz grali w niedzielę wieczorem, więc czasu na odpoczynek było niewiele. Natomiast drużyna trenera Marka Motyczyńskiego do Puław przyjechał w pełnym składzie.
Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem od prowadzenia Azotów. Bramkę otwierającą wynik spotkania zdobył kołowy Mateusz Kus. Na odpowiedź gości nie trzeba było długo czekać i kilkanaście sekund później Aleksander Kokoszka doprowadził do remisu. Kolejne minuty był dosyć wyrównany z lekkim wskazaniem na miejscowych. Po drugim trafieniu Kusa wyszli na dwubramkowe prowadzenie 4:2. Jednak chwilę później kilka niedokładnych zagrań i błędów w ataku zostały bezlitośnie wykorzystane przez Miedź, a konkretnie przez duet Aleksander Kokoszka i Paweł Gregor. Dzięki ich trafieniom przyjezdni wyszli na prowadzenie 5:4.
W końcu po 8 minutach przestoju podopieczni Marcina Kurowskiego przełamali się i zdobyli piątą bramkę autorstwa Krzysztofa Tylutkiego. Od tego momentu gra toczyła się bramka za bramkę. Był to sygnał, że to spotkanie nie będzie jednostronne. W legnickiej siódemce bardzo dobre zawody rozgrywał bramkarz Paweł Kiepulski, który skutecznie powstrzymywał ataki puławian. Do ciekawej sytuacji doszło 3 min. przed syreną kończącą pierwszą część spotkania. Sędzia ukarał dwuminutowym wykluczeniem najpierw Łukasza Jarowicza z Miedzi, a chwilę później na ławkę powędrowali dwaj inni zawodnicy gości Paweł Wita i Dominik Droździk. Dzięki temu Azoty grały w przewadze 6 - 3 i odskoczyły na dwie bramki. Prowadzenie mogło być okazalsze, ale Przemysław Krajewski nie wykorzystał rzutu karnego i na przerwę szczypiorniści schodzili przy stanie 15:13 dla gospodarzy.
Warto zwrócić uwagę, że mecz nie był jakimś pasjonującym widowiskiem, ale jeśli ktoś narzekał na poziom gry w pierwszej połowie to po przerwie nie było lepiej. Bardzo źle drugą połowę zaczęły Azoty, które bardzo szybko straciły przewagę wypracowaną przed przerwą. Dwukrotnie Przemysława Krajewskiego zatrzymał Kiepulski, który dodatkowo miał bardzo mocne wsparcie od kolegów z pola. Po trzech bramkach Miedziowi prowadzili 16:15. Dopiero 6 min. po wznowieniu Dymytro Zinczuk zdobył szesnastą bramkę dla puławskiej siódemki. Nie podziałało to krzepiąco na podopiecznych Kurowskiego. Najgorsze było dopiero przed nimi. Fatalna gra w ataku, rzuty z nieprzygotowanych pozycji, wiele niedokładnych podań i strat bardzo szybko znalazły odzwierciedlenie w wyniku. Raz po raz m.in. Michał Szyba, Michał Bałwas czy Przemysław Krajewski zawodzili nawet w stu procentowych sytuacjach. Na ich nieszczęście cały czas legniczanie mogli liczyć w bramce na Kiepulskiego i Adam Skrabania w ataku. W grze obu drużyn było wiele niedokładności, ale Azoty, które popełniały więcej błędów, nie były już w stanie doścignąć i odrobić strat do Miedzi, która wygrała 25:21.
Azoty znowu nie będą miały czasu na odpoczynek, ponieważ teraz czeka ich podróż do Belgii i niedzielny mecz w Challeng Cup z drużyną Initia Hasselt.
Azoty Puławy - Siódemka Miedź Legnica 21:25 (15:13)
Azoty:
Stęczniewski, Sokołowski, Grzybowski - Tylutki 4, Zinczuk 3, Przybylski 1, Grzelak 1, Masłowski 1, Krajewski 5, Kus 5, Szyba 1, Bałwas, Ćwikliński, Kowalik.
Siódemka:
Kiepulski, Dudek - Prątnicki 5, Skrabania 5, Piwko 4, Gregor 4, Kokoszka 5, Adamski 1, Wojkowski 1, Jarowicz, Kryński, W.Czuwara, Wita, Droździk.
Kary: Azoty - 8 min. (Kus x2, Tylutki, Szyba); Miedź - 12 min. (Droździk i Jarowicz x2, Prątnicki, Wita).
Sędziowie: Figarski, Żak (Radom).
Widzów: 600.