Morderczy bój dla kielczanek - relacja z meczu KSS Kielce - KPR Ruch Chorzów

W meczu 10. kolejki PGNiG Superligi Kobiet KSS Kielce po niezwykle dramatycznym pojedynku pokonał drużynę Ruchu Chorzów 32:31. Przez większość spotkania to Niebieskie kontrolowały jego przebieg.

Już pierwsze 10 minut pojedynku pokazało, że oba zespoły będą walczyły do końca o zwycięstwo. W tym czasie żadnej ze stron nie udało się uzyskać większej przewagi i albo to chorzowianki prowadziły jednym golem, albo utrzymywał się wynik remisowy. Dopiero w 11. minucie gospodynie miały pierwszą okazję wyjść na prowadzenie, ale rzut karny zmarnowała Joanna Drabik. Od tego momentu KSS zaczął popełniać coraz więcej błędów w ataku pozycyjnym, pozwalając rywalkom na wyprowadzanie szybkich kontrataków. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 13 minucie najskuteczniejsza w ekipie Ruchu Monika Migała zdobyła dwa trafienia z rzędu i podopieczne Janusza Szymczyka objęły dwubramkowe prowadzenie (8:6).

Trener KSS-u Paweł Tetelewski nie zamierzał czekać, aż chorzowianki całkowicie przejmą inicjatywę i w 17. minucie poprosił o przerwę. Po wznowieniu było już jednak tylko gorzej. Kielczanki masowo myliły się w ataku i z każdą minutą grały coraz bardziej nerwowo. Tymczasem konsekwentna gra Ruchu opłaciła się, bo po dwudziestu minutach Niebieskie wyszły na 4-bramkowe prowadzenie (13:9). Taka przewaga z pewnością utrzymałaby się do końca pierwszej połowy, gdyby nie efektowna akcja Kamili Skrzyniarz, która niemal równo z końcową syreną, z ponad 10 metrów, pokonała Monikę Karwat. Po 30 minutach było więc 18:15 dla zespołu gości.

Po zmianie stron wydawało się, że Ruch ma spore szanse na ostateczne udokumentowanie swojej przewagi. Wynikało to z fatalnej momentami postawy KSS-u w ataku pozycyjnym. Już po 3 minutach chorzowianki prowadziły różnicą pięciu bramek (20:15). W zespole kieleckim wyraźnie brakowało lidera, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania bramek. Wszystko zmieniło się około 37. minuty, kiedy gospodynie po trzech golach z rzędu zniwelowały straty do dwóch bramek (19:21). Miejscowe wyraźnie uwierzyły, że mecz można jeszcze rozstrzygnąć na swoją korzyść. Żelazna konsekwencja chorzowianek także nieco się rozsypała.

W 42. minucie Aleksandra Grzesik zdobyła w końcu bramę kontaktową (23:24), a w kolejnej akcji, celnym trafieniem po kontrataku, Katarzyna Grabarczyk dała kielczankom pierwszy (oprócz stanu 1:1) remis. Chwilę później nastąpił najbardziej dramatyczny moment spotkania, gdy na parkiet upadła jedna z liderek KSS-u Paulina Piechnik. Z boiska nie zeszła już o własnych siłach, a grymas bólu i łzy w oczach, nie wróżyły nic dobrego. Rozgrywająca doznała kontuzji kolana i trzeba mieć nadzieję, że nie są to zerwane wiązadła.

Ostatnie minuty meczu były niezwykle dramatyczne. Po obu stronach mnożyły się błędy. Gospodynie zachowały jednak więcej zimnej krwi. Dwa gole Kamili Skrzyniarz i jedna Katarzyny Grabarczyk spowodowały, że na 5 minut przed ostatnią syreną KSS prowadził 30:27. Chwilę później czerwoną kartę z gradacji kar obejrzała Karolina Jasinowska. Jednak to miejscowe kończyły mecz szóstką w polu, kiedy dwie minuty otrzymała Kinga Lalawicz. Na 48 sekund przed końcem kielczanki prowadziły 31:30, a o czas poprosił Paweł Tetelewski. Po wznowieniu bramkę zdobyła Skrzyniarz i nawet szybka odpowiedź Moniki Migały nie zmieniała już końcowego wyniku. Dwa punkty zostały ostatecznie w Kielcach.

KSS Kielce - KPR Ruch Chorzów 32:31 (15:18)

KSS: Wawrzynkowska, Staś - Grabarczyk 6, Syncerz 1, Grzesik 3, Lalewicz, Piechnik 4, Paszowska 4, Drabik 3, Skrzyniarz 11 (4), Nowak, Olszowa.
Kary: 6 minut (Lalewicz, Drabik, Skrzyniarz)
Karne: 4/5

Ruch: Karwat, Montowska - Bryl, Jasinowska 3, Kempa, Lanuszny 4, Rodak, Grzyb 7 (4), Migała 9, Sucheta, Rzeszutek, Salamon, Jovović 3, Pekun 5.
Kary: 6 minut (Jasinowska 3x - czerwona kartka)
Karne: 4/4

Źródło artykułu: