W poprzednim sezonie mielczanie o awans do półfinału mistrzostw Polski rywalizowali z Warmią-Anders Group-Społem Olsztyn. Do wyłonienia zwycięzcy potrzeba było aż czterech spotkań, decydujący mecz w Mielcu został bowiem powtórzony. W rywalizacji do dwóch zwycięstw drużyna Skutnika ogrywała więc olsztynian aż trzykrotnie, ulegając rywalom w jedynym meczu rozgrywanym poza własnym parkietem.
Starcia półfinałowe były widowiskiem jednostronnym, los skojarzył bowiem mielczan z ekipą Vive Targów Kielce. Niedostatek emocji Czeczeńcy oddali jednak swoim fanom w starciu o trzecie miejsce, rywalizacja z MMTS-em Kwidzyn toczyła się bowiem przez pełne pięć spotkań. Zespół Skutnika już w drugim meczu zdołał przełamać halę przeciwnika, później przegrał jednak u siebie, a decydujący piąty mecz na swoją korzyść rozstrzygnęli podopieczni Zbigniewa Markuszewskiego.
W tym sezonie mielczanie tradycję kontynuują i znów do rozstrzygnięcia losów rywalizacji w premierowej rundzie play-off potrzebny będzie dodatkowy mecz. Tauron Stal w pierwszym meczu poradziła sobie z Azotami na własnym parkiecie, już jednak tydzień później na wyjeździe zespół Skutnika zawiódł, z rywalami był w stanie rywalizować jak równy z równym tylko przez dwadzieścia minut, a brak pomysłu na rozegranie ataku pozycyjnego i przestrzelone kontry spowodowały, że puławianie zwyciężyli różnicą siedmiu bramek.
Od momentu powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej pojedynek z Azotami jest dla Stali czwartym starciem w fazie play-off i po raz trzeci o losach awansu zadecyduje dodatkowe spotkanie. - Jesteśmy już doświadczeni w takich meczach. W ubiegłym roku chociażby z powtórki z Olsztynem wyszliśmy zwycięsko, teraz także będziemy mieli handicap własnego parkietu. Dwa poprzednie mecze z Azotami pokazały, jak istotny jest to atut i myślę, że uda nam się wygrać - zapowiada w rozmowie ze SportoweFakty.pl Marek Szpera.
Zdaniem niektórych, dzięki przekonującej wygranej na własnym parkiecie, to puławianie mogą mieć jednak przed decydującym starciem lekką przewagę psychologiczną. Z twierdzeniem tym nie zgadza się Adam Babicz. - W play-off nie jest ważne, iloma bramkami się wygrywa dany mecz, bo liczą się po prostu zwycięstwa. Stajemy przed kolejną szansą, gramy u siebie i będziemy chcieli za wszelką cenę zwyciężyć - podkreśla rozgrywający mieleckiej siódemki.
- Zaczniemy wszystko od nowa - zapowiada trener Skutnik. - W sobotę nasz przeciwnik zagrał tak, jak w pierwszym meczu w Mielcu. Po prostu u nas zawiodła skuteczność i nie pomogła bramka - wyjaśnia doświadczony szkoleniowiec. Mielczanie atuty mają w swoich rękach, zawsze byli bowiem dla Azotów rywalem niewygodnym, a w tym sezonie we własnej hali zespół Marcina Kurowskiego pokonywali dwukrotnie. Z presją trzeciego, czwartego czy nawet piątego starcia są w dodatku oswojeni i to oni będą we wtorek faworytem.
Myślę, że ulegną presji Czytaj całość