Koniec pięknej przygody - relacja z meczu THW Kiel - Orlen Wisła Płock

Orlen Wisła Płock przegrała rewanżowe spotkanie Ligi Mistrzów z THW Kiel 24:27 (10:15). Obie drużyny nie zaprezentowały jednak pełni swoich możliwości, wyraźnie oszczędzając siły przed rozgrywkami ligowymi oraz jak w przypadku kilończyków, kolejnym etapem europejskich pucharów. Niemniej jednak płocczanie w dobrym stylu pożegnali się z Ligą Mistrzów.

- Powalczymy w Kiel, żeby wyjść jakoś z twarzą. Może tam będzie ciut lepszy wynik - mówił przed pierwszym gwizdkiem niedzielnego pojedynku skrzydłowy Nafciarzy, Adam Wiśniewski. Płocczanie jechali do Kilonii by zatrzeć złe wrażenie z pierwszego pojedynku z zawodnikami popularnych Zebr oraz w honorowy sposób pożegnać się z europejskimi pucharami. Ciężko było jednak nie odnieść wrażenia, iż dla obu zespołów spotkanie jest wyłącznie formalnością. Stąd też na parkiecie hali Sparkassen-Arena zobaczyliśmy senne widowisko połączone ze sporą dozą niedokładności ze strony zawodników.

Podobnie jak to miało miejsce w środę w Płocku, spotkanie lepiej rozpoczęli Wiślacy, którzy po trafieniach Bostjana Kavasa oraz Muhameda Toromanovicia objęli prowadzenie 2:0 (2'). Od pierwszych minut rywalizacji szczypiornistów obu klubów zawodziła skuteczność, jednak pomimo tego gospodarze szybko zdołali odrobić straty, a w 8. minucie po golu Kima Anderssona uzyskali dwubramkowe prowadzenie (4:2).

Impas strzelecki mistrzów Polski przełamał dopiero w 12. minucie Michał Kubisztal, który popisał się efektowną akcją indywidualną. Płocczanie mieli sporo problemów z konstruowaniem ataku pozycyjnego, a piłki dogrywane do Toromanovicia zazwyczaj padały łupem rywali. Kilończycy natomiast dobrze radzili sobie w kombinacyjnej grze, a częste dublowanie pozycji obrotowego przynosiło kolejne bramki, bądź też rzuty karne.

Po jednym z nich egzekwowanym przez niezawodnego Momira Ilicia, przewaga gospodarzy wzrosła w 21. minucie do pięciu bramek (10:5). Warto także odnotować, iż świetne zawody rozgrywali bramkarze obu ekip - Thierry Omeyer oraz Marcin Wichary (9 skutecznych obron w pierwszej połowie), którzy niejednokrotnie zaskakiwali fenomenalnymi interwencjami. I podobnie jak do miało miejsce kilka dni temu, jedynie znakomita dyspozycja popularnego "Wichury" zapobiegła powiększeniu przewagi rywali przed przerwą (15:10).

Tuż po wznowieniu gry podopieczni Larsa Walthera za sprawą trafień Kubisztala oraz Kavasa zbliżyli się do rywali na dystans trzech bramek (16:13 - 35'). Kilończycy nie pozostali jednak dłużni i po golach Henrika Lundströma oraz Filipa Jichy powiększyli w 44. minucie swą przewagę do pięciu bramek (22:17).

Wiślacy od pierwszych minut spotkania mieli spore problemy ze sforsowaniem twardej defensywy rywali, a ich rzuty z drugiej linii często lądowały w dłoniach Andreasa Palicki. Zawodnicy Zebr umiejętnie wykorzystywali natomiast swego obrotowego Milutina Dragicevicia, który w 48. minucie zwiększył przewagę graczy Alfreda Gislasona do sześciu goli (24:18).

Płocczanie nie poddawali się jednak i wykorzystując błędy techniczne rywali zmniejszyli w 52. minucie straty do zaledwie dwóch trafień (24:22). W kolejnej akcji pomylił się Christian Zeitz, lecz dogodnej okazji do zdobycia kontaktowej bramki nie wykorzystał Kubisztal. Niespełna pięć minut później w podobnej sytuacji znalazł się Kamil Syprzak, jednak jego rzut zatrzymał Palicka. Kilończycy spokojnie dowieźli zwycięstwo do końcowej syreny (27:24), pieczętując tym samym awans do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. Nafciarze zakończyli swą przygodę z europejskimi pucharami.

THW Kiel - Orlen Wisła Płock 27:24 (15:10)
Kiel:

Omeyer, Palicka - Ilić 8, Andersson 4, Dragicević 4, Jicha 4, Lundström 2, Narcisse 2, Zeitz 2, Palmarsson 1, Ahlm, Klein, Sprenger.

Orlen Wisła: Wichary, Dudek - Kubisztal 7, Toromanović 4, Kavas 3, Zołoteńko 3, Dobelsek 2, Eklemović 2, Spanne 2, Bäckström 1, Syprzak, Wiśniewski.

Kary: Kiel - 6 min. (Ilić, Jicha, Narcisse); Orlen Wisła - 8 min. (Toromanović - 6 min., Kubisztal).

Czerwona kartka: Toromanović - 54. minuta (gradacja kar).

Sędziowali: Csaba Dobrovits oraz Peter Tajok (Węgry).

Widzów: 10 250.

Źródło artykułu: