Portowcy przerwali w stolicy serię dwóch wyjazdowych porażek, wcześniej przegrywali bowiem i w Poznaniu, i w Kościerzynie, a w dodatku przed tygodniem szczecinianie długo męczyli się na własnym parkiecie z Orlen Wisłą II Płock. - Grajmy swoje, wygrywajmy mecze, jeżeli się udaje. Przestańmy tracić niepotrzebnie punkty złym podejściem, bo nie umiejętnościami. Grajmy swoje a zobaczymy co wyjdzie na koniec sezonu. Ja uważam, że dalej jesteśmy w stanie wejść do naszej upragnionej ekstraklasy i ten cel realizujmy - apelował po spotkaniu z Nafciarzami trener Pogoni, Rafał Biały.
Z optymizmem na niedzielne spotkanie czekali szczypiorniści Zeptera, wygrana pozwoliłaby im bowiem zrównać się z przodującymi w tabeli szczecinianami oraz rewelacyjnym Vetreksem. Podopieczni Witolda Rzepki tej jesieni na parkiecie przegrali tylko raz, na inaugurację rozgrywek w Lesznie, drugiej porażki doznając po walkowerze, a dorobek złożony z siedmiu zwycięstw i dwóch remisów po dziesięciu seriach spotkań oznaczał pozycję na ligowym podium.
Początek meczu był bardzo wyrównany, gospodarze prowadzili nawet 6:5, ostatecznie na przerwę z dwubramkową zaliczką schodzili jednak szczecinianie. W drugiej części gry wyrównana walka toczyła się tylko przed kilka chwil, a gdy przy stanie 18:21, na dziesięć minut przed końcową syreną, rzut karny zmarnował Łukasz Monikowski, do kibiców zgromadzonych w hali przy Banacha zaczęło docierać, że to goście będą się cieszyć i do domu wrócą z kompletem punktów.
Szczecinianie mieli cały zastęp zawodników robiących różnicę, a klasą dla siebie był w niedzielę Piotr Frelek, który imponował skutecznością, ambitną grą w obronie i fantastyczną egzekucją rzutów karnych. Dobrze prezentowali Paweł Biały i Paweł Krupa, kilka niezłyhch wejść na parkiet zaliczył Kamil Ringwelski. Wśród gospodarzy na wyróżnienie zasłużyli obaj bramkarze oraz solidni w defensywie Bartosz Monikowski i Franki Brinovec, rozczarował za to Robert Lis, który zamiast na parkiecie, energię trwonił w bezsensownych dyskusjach ze stolikiem sędziowskim.
Szczypiorniści Zeptera mieli spore problemy ze skutecznością, aż trzy rzuty karne zmarnował wspominany Monikowski. Warszawiacy mieli ponadto gigantyczne problemy z grą w przewadze, a w samej końcówce dało o sobie znać ich niewielkie doświadczenie. Pogoń mecz wygrała zasłużenie, pokazując grę zdecydowanie bardziej ułożoną i dojrzałą. Ich rywale udowodnili jednak, że choć są beniaminkiem i kadrowo ustępują szczecinianom zdecydowanie, to jako zespół mają gigantyczny potencjał i do końca sezonu będą walczyć w lidze o czołowe lokaty.
Zepter AZS UW - Gaz-System Pogoń Szczecin 20:26 (11:13)
Zepter: Malanowski, Słodownik - Wolski 5, Puszkarski 3, Nowak 3, Marciniak 3, F. Brinovec 1, B. Monikowski, Lis, Szpejna 4, Prokop, Ł. Monikowski 1, Zaprutko.
Pogoń: Matkowski, Skowron, Ligarzewski - Kliszczyk 1, Wolski 1, Frelek 8, Ringwelski 3, Wardziński 3, Smuniewski, Krupa 3, Biały 3, Kokoszka 2, Suszka 2.
Widzów: 250.