Azoty zaczynają zgodnie z planem

Zgodnie z planem, podług medalowych ambicji kibiców i sponsora głównego, rozpoczęli nowy ligowy sezon szczypiorniści Azotów Puławy. A rywali podejmowali niepoślednich, bo wszyscy wymieniani są wśród kandydatów do zdobycia medalu mistrzostw Polski.

Gdyby poukładać zespoły z PGNiG Superligi na półkach, Stal Mielec, MMTS Kwidzyn i Warmia Olsztyn - obok Chrobrego Głogów - spoczęłyby zapewne na tej środkowej. Ponad nimi, na wysokości niebotycznej, są Wisła Płock i Vive Targi Kielce, a poniżej reszta ligowej stawki. - Przed sezonem pięć punktów w tych meczach brałbym w ciemno, ale teraz szkoda tego jednego straconego oczka w starciu ze Stalą - wyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl najskuteczniejszy tej jesieni szczypiornista Azotów, Michał Szyba.

W pierwszym w tym sezonie meczu jego zespół mierzył się z ubiegłorocznym beniaminkiem na własnym parkiecie. Puławianie długimi momentami kontrolowali przebieg meczu, w końcówce prowadzili 22:20, później stracili jednak trzy bramki z rzędu i oczko w ostatnich sekundach ratować musiał Paweł Grzelak. - Obie drużyny mogły wygrać. Generalnie trzeba być zadowolonym z tego punktu, to dobry prognostyk przed kolejnymi meczami - mówił wówczas trener, Marcin Kurowski, pytany o ocenę wywalczonego rezultatu.

Remis faktycznie okazał się zwiastunem lepszych czasów, a już tydzień później puławianie niespodziewanie wygrali na wyjeździe z MMTS-em, przełamując serię ośmiu ligowych spotkań bez zwycięstwa w starciu z kwidzyńskim przeciwnikiem. - Przede wszystkim zagraliśmy konsekwentnie i potrafiliśmy dowieźć zwycięstwo do końca. Chłopakom należą się słowa uznania, bo zostawili na parkiecie dużo zdrowia grając w obronie. 22 bramki stracone w meczu z takim rywalem to dobre osiągnięcie - cieszył się Kurowski.

Postawa defensywna okazała się także kluczem do zwycięstwa nad Warmią, a po trzech pierwszych kolejkach puławianie mają na swoim koncie najmniej straconych goli w całej lidze. - Obrona wygląda przyzwoicie. Wiadomo, błędów nigdy się nie uniknie, ale liczby pokazują, że ta formacja momentami funkcjonuje już przyzwoicie. Wiadomo, że jak walczą defensorzy, to i bramkarzowi jest dużo łatwiej. Meczu z Warmią się obawialiśmy, bo wiedzieliśmy, że przyjadą zdeterminowani, co było widać na parkiecie.

Strzałem w dziesiątkę okazało się zakontraktowanie Piotra Masłowskiego, który znakomicie kieruje puławskim rozegraniem. W życiowej formie jest Michał Szyba, przebłyski wysokiej dyspozycji ma Dmytro Zinczuk, Grzegorz Gowin i Mateusz Kus pewną ręką trzymają grę obronną. W tyłach bardzo dobrze prezentuje się także Michał Bałwas, o jego grze w ataku cokolwiek rzec jest już jednak ciężko, bo jak na razie gra ofensywna Azotów opiera się w głównej mierze na rzutach z drugiej linii.

Gwarancją większego rozłożenia się ciężaru zdobywania bramek ma być powrót do gry po kontuzji Wojciecha Zydronia. - Wiadomo, że brakuje mi pewności siebie, z piłką trenuję dopiero od dwóch tygodni, więc na pewno potrzebuję ogrania i warunków meczowych - zastrzega jednak były król strzelców PGNiG Superligi. Dobrym posunięciem okazało się przywrócenie do zespołu Sebastiana Płaczkowskiego, który jak na razie prezentuje się lepiej od Dmitrija Afanasjeva, zagadką wciąż pozostaje za to Krzysztof Łyżwa.

Po szalenie trudnym początku rozgrywek przed Azotami tygodnie teoretycznie łatwiejsze. Już w najbliższy weekend zespół Kurowskiego zagra w Ciechanowie, a kluczem do sukcesu będą motywacja i determinacja, bo udanym starcie o zlekceważenie niżej notowanego rywala bowiem nietrudno. Następnie puławscy szczypiorniści - spokojnie i na luzie - będą mogli skonfrontować swoje umiejętności z mistrzem Polski z Płocka, a w kolejnych tygodniach podejmą kolejno Chrobrego (na wyjeździe) oraz - u siebie - Nielbę i Powen.

Źródło artykułu: