Ostatnie spotkanie w tym sezonie dobrze rozpoczęli zielonogórzanie, którzy dzięki dobrej grze w obronie dość szybko wyszli na prowadzenie 5:1. Jednak już w dziesiątej minucie gra gospodarzy, tradycyjnie, stanęła. Warszawiacy rzucili dwie bramki, a chwilę później prowadzili już 6:5. Miejscowi nie pozwolili jednak im odskoczyć i utrzymywali wynik do końca pierwszej połowy, w ostatnich minutach odzyskując prowadzenie 14:12.
Drugą część meczu otworzyli zawodnicy zielonogórskiego AZS-u. Na jedną bramkę zdobytą przez miejscowych przypadały trzy rzucone przez ekipę z Warszawy. Sytuacja dość szybko zaczęła robić się nieciekawa, a prowadzenie przyjezdnych utrzymywało się aż do 56 minuty meczu. Wtedy też zawodnicy z grodu Bachusa rzucili się do odrabiania strat. Remis uratowali dosłownie w ostatniej chwili, rzucając wyrównującą bramkę tuż przed końcową syreną.
- Mogliśmy wygrać ten mecz, gdyby nie kilka zmarnowanych kontr w pierwszej połowie spotkania - mówił po meczu Damian Kociszewski, jeden ze szkoleniowców zielonogórskich akademików. Podkreślił jednak, że ani przez moment jego podopiecznym nie zabrakło w tym spotkaniu koncentracji i determinacji. - To był ich ostatni mecz w tym sezonie, ale od pierwszej, do ostatniej minuty widać było po chłopakach zaangażowani. Chcieliśmy sprawić Warszawie niespodziankę i swoją wygraną przyczynić się do ich gry w barażach - przyznaje Kociszewski. - Ale tak najmocniej, to chcieliśmy po prostu zakończyć ten sezon "z twarzą".
Stelmet AZS UZ Zielona Góra - AZS AWF Warszawa 28:28 (14:13)
AZS UZ: Maziarz, Maćkowiak 1, Gałach 4, Kociszewski 5, Książkiewicz 2, Petela, Hajgenbart 3, Koprowski 9, Kłosowski, Ratajczak, Pitoń, Jakub 1, Jarowicz 2, Nogajewski 1;
AZS AWF: Adamek, Bednarski 2, Królak 5, Kapuściński 2, Jaszczyński 1, Wolski 5, Rybicki, Zadrożny, Reszko, Suliński, Lewski 3, Krawiecki 10, Stępniak;
na Instagramie 
na Facebooku 
