W Zabrzu spodziewano się, że starcie z MTS-em może nie być łatwe. Chrzanowska ekipa walczy bowiem o utrzymanie w I lidze i na szalę rzuca wszystkie swoje siły. Podopieczni Adama Piekarczyka pokazali się w Zabrzu z nieco lepszej strony niż ubiegłotygodniowy rywal NMC Powen, ASPR Zawadzkie, mimo tego nie zdołali nawiązać walki z liderami grupy B. - Sądzę, że rozegraliśmy w sobotę bardzo przyzwoite zawody. Rzuciliśmy 41 bramek, co kibicom mogło się podobać. W 90 procentach zrealizowaliśmy przedmeczowe założenia - mówił zabrzański bramkarz. - Sam początek meczu nie do końca był po naszej myśli, kiedy stan utrzymywał się w okolicach remisu. Wystarczyła chwila koncentracji oraz dobra gra w ataku i odskoczyliśmy na kilka bramek, kontrolując sytuację - dokończył.
Wygrana 41:25 w ostatnim występie na własnym parkiecie w bieżącym sezonie zadowoliła zawodników, którzy pożegnanie uznali za udane. - Zawsze można się doszukiwać jakichś błędów i niedociągnięć. Mimo tego uważam, że przed własną publicznością pożegnaliśmy się z I ligą godnie - uznał doświadczony zawodnik.
Ostatni mecz na własnej hali w I lidze to także okazja do małej refleksji… - Najtrudniejszym momentem sezonu był przegrany jedną bramką mecz w Bochni. Przegraliśmy go na własne życzenie, poprzez swoje błędy. To był kubeł zimnej wody wylany na nasze głowy. Myślę, że był nam potrzebny, bo w kolejnych pojedynkach powróciliśmy do naszej niezłej dyspozycji i prezentowaliśmy przyzwoitą piłkę ręczną, która pozwoliła nam awansować do PGNiG SuperLigi - skomentował "Walter".
Złych momentów było jednak zdecydowanie mniej niż tych dobrych. Bieżący sezon bowiem obfitował w miłe chwile. - Po wyniku można by sądzić, że najlepszy w sezonie 2010/2011 był mecz z ASPR-em Zawadzkie. Rzucenie 50 bramek jest wymowne. Ale ja powiem inaczej. Najlepszym momentem było spotkanie z Olimpią Piekary Śląskie w drugiej rundzie, bo to w nim przypieczętowaliśmy nasz awans - powiedział golkiper.