Marta Rosińska w sobotnim spotkaniu pokazała się z bardzo dobrej strony. Rozgrywająca KSS-u, nie bała się brać odpowiedzialności za grę kielczanek i z dużą łatwością zdobywała kolejne bramki. Defensywa Zagłębia nie była w stanie powstrzymać jej precyzyjnych rzutów z drugiej linii. Po meczu Rosińska była bardzo zadowolona z postawy swoich koleżanek, które w końcówce miały nawet szansę na pokonania Miedziowych. - To był chyba jeden z najlepszych meczów w naszym wykonaniu w tym sezonie. Z jednej strony na pewno się cieszymy, ale z drugiej zwycięstwo było tak blisko i trochę żałujemy, że nie wygrałyśmy. Jednak za 60 minut należą się nam gratulacje, zarówno zawodniczkom, trenerowi, jak i wszystkim w klubie - mówi Rosińska.
W dogrywce gra kielczanek nie wyglądała już jednak tak dobrze, jak w regulaminowym czasie gry. Zdaniem Rosińskiej zdecydowało większe doświadczenie drużyny Zagłębia. - Wiedziałam, że w tych decydujących momentach górę weźmie doświadczenie i mądrość boiskowa, której nam jeszcze troszeczkę brakuje. Nie wiem co się z nami stało. Wyglądało to tak, jakby nagle zeszło z nas powietrze. Jestem wściekła, bo pokazałyśmy dwa skrajne oblicza zespołu. Po 60 minutach potrafiłyśmy zejść z uśmiechem na twarzy, a po kolejnych 10 minutach było całkiem odwrotnie. Szkoda, ale należy pamiętać z kim grałyśmy. Zagłębie to pretendent do tytułu mistrza Polski. Nam pozostaje teraz walka o piąte miejsce, a co będzie, to czas pokaże - kończy Rosińska.
Marta Rosińska w sobotę zagrała tak, jak przystało na liderką zespołu