- W sobotę gramy rewanżowy mecz ze Słowenią w ramach eliminacji do mistrzostw Europy. Mamy z założeń bardzo proste zadanie: chodzi o wygranie tego spotkania i zdobycie dwóch punktów - powiedział podczas piątkowej konferencji przed meczem Polska - Słowenia trener reprezentacji Polski Bogdan Wenta.
W środowym meczu na Słowenii sporo krwi Biało-czerwonym napsuł Uros Zorman. - Jest to zawodnik, który decyduje o grze tej drużyny. Zresztą jego zmiennik gra w podobnym stylu. Można powiedzieć, że to taka szkoła słoweńska. Wartości, które Zorman wnosi do zespołu podtrzymywane są również w przypadku następnego zawodnika. Kwestią jest nie tylko powstrzymanie jego, ale przede wszystkim współpraca na tzw. dwójkach w obronie, agresywniejsze zamykanie strefy. Myślę, że będziemy mieli z tego piłki. Dodajmy, że w tym meczu graliśmy nieco innym systemem, gdzie w ostatnich turniejach od czasu do czasu próbowaliśmy jakiejś obrony, co myślę, że dawało nam jakieś efekty w tym meczu. Kwestią dosyć newralgiczną było zachowanie się przy wznowieniu gry po rzucie wolnym. Powodowało to, że traciliśmy bramkę lub dostawaliśmy dwie minuty. Oczywiście jest to również kwestia interpretacji przepisów. Myślę, że jeszcze więcej agresji w sensie typowo zdrowym, sportowym by nie zaszkodziło, bo na wyjeździe nie funkcjonowało to wszystko jeszcze tak, jakbyśmy tego chcieli. Myślę, że jeśli chodzi o Zormana, to trochę przesady jest w tym wszystkim. W każdym zespole są zawodnicy, o których mówi się dużo oraz ci, o których mówi się mniej. Mnie bardziej niż to, co zrobi Zorman interesuje sytuacja, w której sam Zorman będzie rzucał, a pozostali wcale. To jest gra zespołowa i ważne są nie tylko indywidualne poczynania zawodnika, ale i pozostałych. Jeśli jego gra będzie napędzała cały zespół, wówczas będzie problem. Natomiast nie sam zawodnik - stwierdził Wenta.
Pojawiły się głosy, że o awansie Polaków na mistrzostwa Europy decydować będzie nie mecz ze Słowenią, ale z Portugalią. - Zostały nam do rozegrania trzy spotkania i miejmy nadzieję, że przy układzie dwóch meczów w Polsce i jednego na wyjeździe z Ukrainą, wygramy. W tym kraju padają różne słowa, a papier przyjmuje wszystko. Rzeczywistość natomiast jest taka, że porównując wyniki środowych meczów, wiele było niespodzianek. My jesteśmy w takiej sytuacji, że przegraliśmy na wyjeździe i teraz musimy zrobić wszystko, żeby zdobyć dwa punkty i na swoim terenie mieć przynajmniej jedną bramkę więcej. Myślę, że po tym, o czym rozmawialiśmy jeszcze na miejscu, zespół sam wie, co zrobiliśmy i gdzie poczyniliśmy jakieś drobne postępy w grze. Teraz pozostaje kwestia uspokojenia i dołożenia jeszcze jednej przekładni, tak jak w rowerze, by podkręcić tempo i jeszcze ostrzej zagrać, żeby zdobyć punkty. Jeśli je zdobędziemy, sytuacja się odwraca i w czerwcu mamy dwa mecze przy dobrym układzie, bo pierwszy wyjazdowy i ostatni na własnym parkiecie. W sobotę spotkanie kluczowe, które jeżeli będzie przebiegać tak, jak sobie zakładamy, to myślę, że podobnie jak w poprzednich rozgrywkach eliminacyjnych wyjdziemy z tego. Podobną sytuację przerabialiśmy przecież w eliminacjach do mistrzostw Europy w Austrii - zakończył trener reprezentacji Polski.