Zarówno pierwsza jak i druga połowa potwierdziła, iż na mistrzostwach świata nie ma słabych zespołów. Słowacy nie przestraszyli się rywali i niemal przez całe spotkanie toczyli wyrównaną walkę z biało-czerwonymi. - Było to emocjonujące spotkanie. Dobrze, że zakończyło się naszym zwycięstwem. Z przekroju całego meczu to my byliśmy drużyną mądrzejszą i aktywniejszą. Mimo wielu błędów gra układała się po naszej myśli. Wydaje mi się, że prowadząc trzema bramkami trener Wenta chyba zbyt szybko dokonał zmian na pozycji środkowego rozgrywającego i prawego rozegrania. Do tego czasu Bartek Jaszka i Marcin Lijewski grali bardzo dobrze. W ich miejsce pojawili się Tomek Rosiński i Mateusz Zaremba. Ten drugi nie radził sobie dobrze w obronie. Poszły akcje ze strony przeciwnika, który doprowadził do remisu. Później moment nieuwagi spowodował, że na zakończenie pierwszej części spotkania wkradły się nerwy - skomentował Michał Kaniowski.
Polacy skrupulatnie wykorzystali kilka słabszych chwil w wykonaniu rywali. Według Kaniowskiego to właśnie moment pomiędzy 45. a 50. minutą gry zadecydował o losach spotkania. - Druga część gry także była emocjonująca. Nokaut nastąpił od stanu 22:23 dla Słowaków. W tym momencie aktywniej zachowaliśmy się w obronie. Przede wszystkim ważna piłkę przejął Jurkiewicz i zakończył kontrę bramką. Sprytnie zachował się Tomek Tłuczyński podczas wznawiania gry przez Słowaków. Rywale myśleli, że pasywnie będziemy czekać na nich w obronie. Ten odskok pozwolił nam na kilka swobodniejszych i przemyślanych akcji. W drugiej połowie Bogdan nie ryzykował już ze zmianami. Wydaje mi się, że postawił na maksymalne ustawienie. W obronie może było trochę błędów, ale wygranych się rozgrzesza. Ogólna ocena jest bardzo pozytywna. Serdecznie gratuluje całej ekipie i trenerowi - powiedział były szkoleniowiec reprezentacji Polski.
Kto zdaniem trenera Michała Kaniowskiego wyróżnił się w piątkowym pojedynku? Który z zawodników zasłużył na największe brawa? - Muszę podkreślić bardzo dobrą grę trzech naszych rozgrywających. Skutecznością i walecznością imponował mi Jaszka. Doskonale grał Marcin Lijewski, który od początku meczu rzucał bardzo ładne bramki. Oczywiście nie można zapomnieć o Karolu Bieleckim, który zrobił to czego oczekiwaliśmy. Taka skuteczność może cieszyć i dawać nadzieję na przyszłość - ocenił dla SportoweFakty.pl Kaniowski.
Nasz ekspert ocenił także postawę Słowaków. - Rywale odznaczyli się dużą walecznością i ambicją. Zagrali bardzo aktywną i mądrą obroną. Znacznie nam to utrudniało zdobywanie łatwych bramek. W drugiej części meczu chyba za wcześnie uwierzyli, że nas pokonali. Może stąd wzięła się taka pasywność i kilka nieskutecznych rzutów - dodał Kaniowski.
W kolejnych meczach były trener reprezentacji Polski nie wyobraża sobie innego rozwiązania niż komplet punktów. Jak szanse naszych szczypiornistów w całym turnieju ocenia Kaniowski? - Trudno powiedzieć na co stać nasza reprezentację. Każdy mecz może być inny. Dzisiaj wygraliśmy bardzo ważne spotkanie. Dla nas ma on kapitalne znaczenie. W kolejnych meczach nawet w myślach nie dopuszczam, że możemy stracić punkty. Dopiero od meczu ze Szwecją zaczną się prawdziwe zawody. Na razie żyjmy emocjami i cieszmy się ze zwycięstwa. Z prognozami poczekajmy turniej się dopiero zaczyna.
Jednym z członków sztabu medycznego reprezentacji Polski jest Jerzy Buczak. Fizjoterapeuta, który od ponad dwudziestu lat opiekuje się naszymi szczypiornistami trafił do kadry wraz z Michałem Kaniowskim. - Cieszę się bardzo, ponieważ Jurek od tylu lat funkcjonuje w reprezentacji. Od 1990 roku, kiedy jako trener kadry zaprosiłem go do współpracy, on cały czas tam jest. Znaczy to, że się tak rozwinął i wtedy postawiłem na dobrego człowieka. Na turnieju jest także Krzysztof Rudomina. Czyli mamy tam dwa gorzowskie akcenty - kończy Kaniowski.