Nic nie zapowiadało tragedii. Młyny Stoisław w 38. minucie prowadziły 20:12. Potem jednak zdarzyło się coś, co nie miało prawa się zdarzyć. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 24:24, a w rzutach karnych gospodynie przegrały 3:4. - Tak naprawdę to na tę chwilę nie wiem, co się stało - przyznała tuż po końcowej syrenie MVP meczu Hanna Rycharska.
- Mai (Gomaa - dop. red.) bardzo dobrze broniła. My źle grałyśmy w ataku. Nie rzucałyśmy bramek. Myślę, że one rzucały 3, my 1. Coś się zacięło. Szło nam naprawdę dobrze, a skończyło się źle - dodała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Joanna Jędrzejczyk i jej nowa pasja. Nie zgadniesz, co kupiła
Katastrofą okazał się ostatni kwadrans tych zawodów. Koszalinianki przegrały go aż 2:7. - Czasami jest tak, że gramy za szybko, za bardzo chcemy. Oddawałyśmy za szybko rzuty. To się mściło, bo one biegły do kontry i rzucały - przyznała.
- Tak naprawdę to mogłyśmy wygrać to jedną bramką, bo miałyśmy ostatnią minutę do rozegrania. Oddałyśmy za szybko rzut, przepraszam, straciłyśmy piłkę i one rzuciły z tego kontrę. To jest tak naprawdę głupota. Nic więcej nie mogę powiedzieć - stwierdziła Rycharska.
W tym samym czasie odbywał się drugi mecz, w którym kaliszanki podejmowały chorzowski Ruch. Wygrana Szczypiorno spowodowała, że Młyny Stoisław zamykają obecnie tabelę. - Zostały jeszcze dwa mecze. My się nie poddajemy. Będziemy walczyć w tych dwóch spotkaniach. Mam nadzieję, że skończy się to dla nas pozytywnie i że będziemy grać mecz przez 60 minut, a nie tylko 45 czy 50 - podsumowała obrotowa koszalinianek.