To ekstraklasa nie gimnazjada - wypowiedzi po meczu AZS AWF Gorzów Wlkp. - Reflex Miedź Legnica

W dwóch zupełnie odmiennych nastrojach piłkarze i trenerzy obu ekip wypowiadali się o sobotnim pojedynku. Goście cieszyli się ze zdobytych dwóch punktów i optymistycznie patrzą w przyszłość. Gospodarze przegrali piąty mecz z rzędu i nie mają powodów do zadowolenia.

Dariusz Molski (trener AZS AWF Gorzów Wlkp.): Nie wykorzystaliśmy dogodnych sytuacji, które robią różnicę bramkową. Nie wiem jak można było nie trafić trzech dogodnych sytuacji w drugiej połowie. Sam bym to trafił, było pół wolnego boiska. Wojtek Gumiński takich sytuacji ze skrzydła lepszych już nie będzie mieć. Praktycznie to już nie było skrzydło, a wręcz rozegranie - tak dobrze chłopaki rozrzucili akcję. To co Włodek zrobił przy karnym, nie wiem chciał ośmieszyć bramkarza? Karne to trzeba rzucić bardzo mocno w wolne miejsce, ile fabryka dała. Guma dał się zrobić jak młodszy junior. Tak nie wygramy meczu. Jak chcemy z taką skutecznością wygrać kolejne spotkanie?. Teraz rozmowa nie wystarczy. Chyba trzeba nimi wstrząsnąć.

Edward Strząbała (trener Reflex Miedź Legnica): Można powiedzieć, że w drugiej połowie trzymaliśmy wynik, ale w pewnym momencie coś siadło. Przeciwnik zagrał konsekwentnie. Miał w swoich szeregach na rozegraniu paru chłopaków z rzutem. My niby mamy wyrównany zespół, ale brakuje kogoś do rzutu z drugiej linii. Kontuzjowany jest Świątek, który potrafi huknąć z daleka. W drugiej połowie Gorzów nas doszedł. Z przebiegu meczu to my byliśmy lepsi, lecz w końcówce wynik się zawahał. Zgodzę się ze stwierdzeniem, że piłkarze zafundowali sobie i mnie horror. Zaskoczył mnie brak Filipa Kliszczyka, który w znaczny sposób dał się odczuć gospodarzom. Wiedzieliśmy, że przy Pawle Kaniowskim trzeba odcinać kołowych, gdyż on sam nie będzie rzucał. Rywal swoje bramki zdobył, bo ktoś musi rzucić. Trzeba popracować nad zdrowiem i sprawnością bo w końcówce tego nam brakowało.

Mateusz Krzyżanowski (AZS AWF Gorzów Wlkp.): Ciężko jest cokolwiek powiedzieć o ty meczu. Tylko w pierwszych pięciu minutach zagraliśmy dobrze w ataku. To było żenada. W obronie nie mamy się czego wstydzić. Nie mówię tego jako zawodnik, który tylko gra w obronie, bo stanowimy monolit. W ataku nie mamy siły przebicia. Rzucamy tylko z biodra. Zero polotu i fantazji, wszystko na stojąco. Lecimy w dół tabeli i to trzeci mecz w rzędu. W Olsztynie powinniśmy wygrać, przed tygodniem też. Przed sezonem z Mielcem wygrywaliśmy dziesięcioma bramkami. W drugiej połowie zaczęliśmy świetnie. Mówi się, że mecze wygrywa się obroną. To jest jednak ekstraklasa, a nie gimnazjada.

Tomasz Jagła (AZS AWF Gorzów Wlkp.): Można nazwać ten mecz frajerstwem. Już raz wyszliśmy z czterech bramek straty, doprowadziliśmy do remisu. Wyszliśmy nawet na prowadzenie. W przewadze Wojtek Gumiński nie trafił ze skrzydła, za chwilę niepotrzebna kara. W pierwszej połowie była wola walki i ambicja, ale to na ekstraligę stanowczo za mało. Obrona jeszcze jakoś funkcjonowała, ale w ataku każdy widział jak było. Nie wykorzystaliśmy sytuacji w grze w przewadze. Nie pamiętam meczu byśmy grą w sześciu na pięciu, a dzisiaj nawet na czterech, coś potrafili odrobić. To niuanse, które decydują o losach meczu. Wojtek wyrzuca piłkę w aut, Włodek odbiją ją sobie od nóg. Rozumiem, że nie wszystko wpada, bramkarze też bronią, ale takie sytuacje to szkoła podstawowa. Nie ma się co oszukiwać, została walka o utrzymanie.

Andrzej Brygier (Reflex Miedź Legnica): Myśleliśmy, że mecz uda się rozstrzygnąć na spokojnie w drugiej połowie. W nasze szeregi wkradły się jednak jakieś wahania formy. Dlatego spotkanie tak wyglądało, było strasznie nerwowo. Kibice mogli zobaczyć całkiem ciekawy spektakl. To my jednak jesteśmy górą. Cieszymy się bardzo, że wywieźliśmy dzisiaj dwa punkty, które potrzebne są nam, jak tlen do życia. Gratulacje dla chłopaków, bo wszyscy dobrze zgrali. Można powiedzieć, że udał nam się rewanż za inaugurację ligi. Oni wygrali u nas, a my wygraliśmy u nich. Cieszymy się bardzo.

Tomasz Fabiszewski (Reflex Miedź Legnica): Walczy się do końca, do ostatniej sekundy. Nawet jak wygrywaliśmy czterema golami traktowaliśmy to jak remis. W drugiej połowie Gorzów się spiął i doprowadził do wyrównania, a nawet wyszedł na prowadzenie. Wreszcie dopisało nam szczęście, bo sami zagraliśmy kilka spotkań, gdzie przegrywaliśmy jedną bramką. Dzisiaj szczęście dopisało i cieszymy się bardzo z tych ważnych punktów. Można powiedzieć, że w dwumeczu podzieliliśmy się punktami. Na początku sezonu zagraliśmy słabe spotkanie. Nowy zespół, nowi zawodnicy brakowało zgrania. Teraz wszystko się zazębia. Mamy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Idziemy w górę i zrobimy wszystko by utrzymać dobrą passę.

Komentarze (0)