Anna Baranowska: Wielki kamień spadł nam z serca

W sobotnim pojedynku SPR Lublin na własnym parkiecie pokonał chorzowski Ruch 33:30. Jeszcze do czwartku mecz ten stał pod znakiem zapytania. Ekipa Grzegorza Gościńskiego nie miała praktycznie okazji na porządny trening i dlatego zdobyte dwa punkty są na wagę złota.

- Z wiadomych przyczyn, nie byłyśmy aż tak dobrze przygotowane do tego meczu, ale mimo wszystko spięłyśmy się i pokazałyśmy, że jednak potrafimy grać w piłkę ręczną, mimo wielu trudności i przeciwności. Cieszymy się, że tą wygraną mogłyśmy sprawić radość publiczności - powiedziała po spotkaniu lubelska bramkarka, Anna Baranowska.

Lubelskie piłkarki przygotowania do sobotniego meczu rozpoczęły dopiero po czwartkowym posiedzeniu Rady Miasta, gdzie uzyskały pieniężne wsparcie: - Morale po decyzji Rady Miasta oczywiście wzrosły. To była ogromna ulga. Było wiele łez, ale na szczęście wielki kamień spadł nam z serca. To nie są pieniądze, które zapewnią nam nie wiadomo jaki byt, ale są nam bardzo potrzebne w tym momencie na takie podstawowe rzeczy jak chociażby wypłaty dla nas - komentuje piłkarka SPR-u Lublin. -Na chwilę obecną, nie oszukujmy się, ale sytuacja jest bardzo trudna. Wielomiesięczne zaległości względem nas lub też innych wierzycieli, ale mamy nadzieję, że to zapewni nam spokojne przetrwanie przynajmniej do końca tego roku, a później może kilku sponsorów się pojawi i nie będzie to wyglądało tak, jak do tej pory - dodaje Baranowska.

Szkoleniowiec lubelskiej ekipy, Grzegorz Gościński zapytany o sobotnie spotkanie odpowiedział: - Po pierwsze najważniejszy jest wygrany mecz. Razem z trenerem Jankowskim nawet nie wiedzieliśmy na jakim etapie jest zespół. Było ciężko i może to nie był ładny mecz, ale najważniejsze są dwa punkty. Gra oczywiście zostawia tutaj wiele do życzenia.

Źródło artykułu: