Całą tą sytuacją wyraźnie rozgoryczeni są Hiszpanie, którzy szczypiorniście z Białorusi dwa lata temu nadali obywatelstwo swojego kraju. W 2008 roku czynili oni nawet starania o to, aby zawodnik wystąpił w ich reprezentacji na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Jednak wówczas Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej nie wyraziła na to zgody.
Teraz okazuje się, że Siarhei Rutenka może mieć problemy z utrzymaniem hiszpańskiego paszportu. Na Półwyspie Iberyjskim przypomniano sobie bowiem nagle, że rządy w Madrycie i Mińsku nie mają zawartej umowy regulującej kwestię podwójnego obywatelstwa. Jednak rozgrywający bagatelizuje całą sprawę.
- Najlepiej zapytać się o ten problem ludzi, którzy swego czasu wnioskowali o moją naturalizację, bo w chwili obecnej mam mało do powiedzenia na ten temat. Zawsze mówiłem o tym, iż chcę grać dla Białorusi i w końcu tego dopiąłem - stwierdził Rutenka w rozmowie z hiszpańskimi mediami, który nie przeraża się ewentualnymi kłopotami.
- Tak naprawdę nie myślę o tej sprawie. Jest to problem do rozwiązania przez prawników, a ja jestem bardzo spokojny, gdyż to do nich należy cała papierkowa robota - dodał Białorusin.
Rutenka jeszcze przed ogłoszeniem ostatecznej decyzji o reprezentowaniu białoruskich barw, doskonale wiedział, co może go czekać.
- Nie chciałbym o tym rozmawiać z przedstawicielami prasy, ponieważ jest to moja prywatna sprawa. Ponadto powtarzam, że rozwiązanie wątpliwości z tym związanych należy do innych osób. Dlatego nienawidzę, gdy wszyscy dookoła mnie o to się wypytują. Nie jestem bowiem jedyną osobą zaangażowaną w tą sprawę [...] - powiedział otwarcie szczypiornista, który na co dzień występuje w Asobal Lidze.
Jeżeli Rutenka zostanie rzeczywiście pozbawiony hiszpańskiego obywatelstwa, to będzie to największy problem dla włodarzy Barcelony Borges. W kadrze klubu z Katalonii rozgrywający figuruje obecnie jako Hiszpan.