22-letni Piotr Wyszomirski na tak ważnej imprezie jak Mistrzostwa Europy był absolutnym debiutantem. O to jak podsumował swój występ w EURO 2010 bramkarz Azotów Puławy. - Dla mnie ten turniej był na pewno sporym doświadczeniem. Cieszę się bardzo, że trener Bogdan Wenta zabrał mnie na Mistrzostwa Europy. Miałem okazję zagrać w kilku meczach. W niektórych wychodziłem tylko do obrony rzutów karnych. Cieszę się z każdej minuty spędzonej na boisku. Ważna dla mnie była chociażby sama obecność na tak ważnej imprezie, obycie się z międzynarodowym turniejem. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w przyszłości. Przede mną jeszcze sporo nauki, ale mam się od kogo uczyć, bo przecież Sławek Szmal to mistrz w swoim fachu - powiedział tuż po zakończeniu ostatniego meczu na mistrzostwach Wyszomirski.
Pomimo tego, że Polacy przez długi czas byli rewelacją EURO 2010, na koniec turnieju schodzili do szatni ze zwieszonymi głowami. - Wracamy smutni. Miało być tak pięknie, a wyszło tak jak wyszło. Zajęliśmy czwarte miejsce, najgorsze dla sportowca. Przegraliśmy półfinał i chyba nie podnieśliśmy się psychicznie po porażce z Chorwatami. W drugiej połowie zaskoczyło, ale w końcówce bramkarz Islandczyków wyleczył nas z marzeń o medalu. Przegrany mecz z Chorwacją odbił się na naszej psychice. Każdy z nas wierzył, że jesteśmy w stanie zagrać w finale, że mogliśmy nawet powalczyć o złoto. Niestety, wszystkie nasze marzenia prysły w sobotni wieczór. Co mam powiedzieć, jest nam smutno - zakończył 22-letni golkiper reprezentacji Polski.