Niewiele czasu na odpoczynek mieli żółto-biało-niebiescy - w czwartek wieczorem kielczanie rozegrali wyjazdowy mecz Ligi Mistrzów z FC Barceloną, w piątek wrócili do kraju, a już w sobotę czekało ich spotkanie 20. kolejki Orlen Superligi w Legionowie.
Gospodarze nie byli faworytami, ale w zmęczeniu rywali mogli upatrywać swoich szans. Trener Strząbała zresztą dobrze przygotował swoich zawodników do tego meczu i od pierwszych minut było widać, że zawodnicy Zepteru KPR-u starają się dotrzymać kroku rywalom.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Industria w Legionowie zagrała bez Arkadiusza Moryty, Szymona Sićki, Hassana Kaddaha, Benoita Kounkouda i Klemena Ferlina.
Mimo że obie ekipy w tabeli dzieli przepaść, to legionowianie zaczęli od prowadzenia 2:0, a później starali się grać systemem bramka za bramkę i przez długie fragmenty wynik oscylował wokół remisu. W pierwszej połowie kibice mogli zobaczyć wiele efektownych trafień - ofensywy obu zespołów wyglądały zdecydowanie lepiej niż defensywy.
Końcówka pierwszej części meczu należała do przyjezdnych - jeszcze w 26. minucie żółto-biało-niebiescy wygrywali tylko jednym trafieniem (15:14), ale od tego momentu zanotowali serię czterech bramek z rzędu. Strząbała szybko zareagował, poprosił o czas i jeszcze przed zejściem do szatni jego zawodnikom udało się odrobić dwa oczka.
W drugiej połowie kielczanie zacieśnili obronę i o szybko przyniosło efekt - gospodarze przez trzydzieści minut zdołali rzucić jedynie siedem bramek. Wicemistrzowie Polski też nie byli już tak skuteczni jak wcześniej (duża w tym zasługa Caspera Liljestranda, który został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania), ale bez większych problemów sukcesywnie powiększali swoje prowadzenie. Ostatecznie szczypiorniści Industrii wygrali 32:23.
Zepter KPR Legionowo - Industria Kielce 23:32 (16:19)