Dramat Węgrów w ćwierćfinale. Wielki powrót Chorwatów!

PAP/EPA / ANTONIO BAT / Na pierwszym planie zdjęcia: Marin Sipić
PAP/EPA / ANTONIO BAT / Na pierwszym planie zdjęcia: Marin Sipić

Ogromnych emocji dostarczył pierwszy ćwierćfinał mistrzostw świata piłkarzy ręcznych. W ostatniej sekundzie bramkę na wagę awansu do najlepszej czwórki zdobył Marin Sipić. Chorwacja wygrała tym samym z Węgrami 31:30.

Nie ma w trakcie turnieju mistrzowskiego bardziej bezwzględnego starcia niż ćwierćfinał. Wygrany bierze wszystko, jest w najlepszej czwórce, liczy się w walce o medale, przegrany zostaje natomiast z niczym, całe dotychczasowe wysiłki przestają mieć znaczenie, cel nie został zrealizowany.

W ćwierćfinale można liczyć tylko na siebie, po ostatnim gwizdku sędziego wszystko jest jasne - nie pomogą już rywale, korzystny układ tabeli czy dobry bilans bramkowy w poprzednich spotkaniach. To mecz bezlitosny - zwycięstwo albo nic.

Presja jest więc ogromna. Trudno wyobrazić sobie, że dla jednej drużyny może być większa niż dla drugiej, ale jeśli jest się gospodarzem imprezy, a na trybunach znajduje się kilkanaście tysięcy rodaków, to nie ma mowy o tym, by porażka wchodziła w grę.

ZOBACZ WIDEO: Chciał zostać pisarzem, ale szybko mu przeszło. "Zostanę przy czytaniu"

Chorwaci byli faworytami pojedynku. Madziarzy nie mieli jednak zamiaru się poddawać, ich wielkim marzeniem jest zdobycie medalu mistrzostw świata - na taki węgierska piłka ręczna czeka już przecież od trzydziestu dziewięciu lat.

Pierwsze minuty pojedynku pokazały, że obie ekipy czują stawkę tego meczu. Węgrzy wyglądali na nieco zagubionych, ale i Chorwatom nerwy plątały ręce. Początek był więc nieco chaotyczny, ale kolejne minuty zdecydowanie zrekompensowały kibicom ten niemrawy start.

Gdy spotkanie rozkręciło się na dobre, szczypiorniści prześcigali się w zdobywaniu pięknych trafień. Węgrzy szybko się rozluźnili i zaczęli grać, jakby nie mieli układu nerwowego - wrzutki, fantazyjne rozegrania, próbowali zaskakiwać rywali i to doskonale im wychodziło. Ku ogromnemu zaskoczeniu fanów zgromadzonych w Arenie Zagrzeb, to Madziarzy pierwsi zdołali wypracować prowadzenie - i od razu było ono naprawdę okazałe. W mgnieniu oka odskoczyli na cztery bramki i wybili z rytmu gospodarzy.

Wydawało się, że Węgrzy pójdą za ciosem, gdy sędziowie ukarali trenera Chorwatów Dagura Sigurdssona dwiema minutami. Szczypiorniści z Bałkanów w nieprawdopodobny wręcz sposób ograli jednak rywali i błyskawicznie zmniejszyli straty (między innymi dwoma rzutami na pustą bramkę). Od tego momentu walka już była niezwykle wyrównana, Chorwaci naciskali i jeszcze przed przerwą udało im się doprowadzić do remisu.

Po przerwie walka przybrała jeszcze większych rumieńców. Obie ekipy twardo walczyły w obronie. Patrik Ligetvari dostał nawet czerwoną kartkę, ale nie wpłynęło to negatywnie na postawę Węgrów. Wręcz przeciwnie - po chwili to oni znów zdołali wypracować prowadzenie trzema trafieniami.

Chorwaci nie zamierzali odpuszczać - doprowadzili do remisu po 24, ale Madziarzy znów ich przechytrzyli, zaliczyli serię trzech trafień z rzędu i ponownie mieli wszystko w swoich rękach. Węgrzy świetnie spisywali się w ataku, dobrze radzili sobie z obroną 5-1 i wysuniętym Marko Mamiciem, ale przede wszystkim mogli liczyć na fantastycznie grającego między słupkami Laszlo Bartucza.

Swoje robił też jego vis a vis - Dominik Kuzmanović. W końcówce Węgrzy znaleźli jednak na niego sposób - odskoczyli na cztery trafienia i reakcja Sigurdssona była błyskawiczna - na boisku pojawił się Ivan Pesić. 35-latek wyratował swoją drużynę z wielkich opresji - zaliczył trzy niezwykle ważne obrony i tym samym umożliwił Chorwatom odrobienie strat.

Dokładnie na minutę i siedem sekund przed ostatnią syreną Domagoj Duvnjak wywalczył rzut karny. Filip Glavas podszedł do linii siódmego metra i trafił! 30:30. O czas poprosił Chema Rodriguez, do końca meczu zostało trochę ponad trzydzieści sekund. Węgrzy nie mogli się przebić przez defensywę rywali. Popełnili faul w ataku... Chorwaci zdążyli wyprowadzić jeszcze jedną akcję - z koła zwycięstwo przypieczętował Marin Sipić.

MŚ 2025, ćwierćfinał:

Chorwacja - Węgry 31:30:- (16:16)

Komentarze (0)