Przez większą część meczu w Kaliszu to Energa Start Elbląg znajdował się na prowadzeniu. W drugiej połowie podopieczne Pethera Kreutmayera zaczęły mocno gonić swoje rywalki.
W pewnym momencie zrobiło się już 27:29 i wydawało się, że miejscowe pójdą za ciosem. Końcówkę zawodniczki z Elbląga wygrały jednak 7:1 i to one zgarnęły trzy punkty.
- Myślę, że wynik odzwierciedla przebieg meczu, bo kilka minut przed końcem jeszcze zespół z Kalisza doszedł nas na dwie bramki. Przyznam, że zrobiło się gorąco. Interweniowałam czasem - mówiła trener Magdalena Stanulewicz.
ZOBACZ WIDEO: Zbliża się do 40-stki, a nadal zachwyca. Tylko spójrz na to nagranie
- Tak naprawdę mam wrażenie, że u nas troszkę nerwowości było w tych minutach. Co prawda akcje nam wychodziły, ale byłyśmy też w pewnym momencie nieskuteczne. Na szczęście dziewczyny udało się opanować i na spokojnie dowiozłyśmy trzy punkty do końca - dodała.
Stanulewicz wskazała ponadto, co okazało się kluczem do zwycięstwa. Wymieniła także różnice pomiędzy jej ekipą a Energa Szczypiorno Kalisz.
- Kluczem na pewno była obrona. Ale też mam wrażenie, że grałyśmy szybciej i zdobyłyśmy więcej prostych bramek niż zespół z Kalisza - zakończyła.
Dla Energa Startu było to czwarte ligowe zwycięstwo z rzędu. Swoją passę elblążanki będą mogły przedłużyć w sobotę, 25 stycznia. Podejmą wtedy MKS Piotrcovia Piotrków Trybunalski.