Póki co w tym sezonie własne mury podopiecznym Romana Monta nie pomagają. EKS Start Elbląg ma na swoim koncie trzy zwycięstwa i wszystkie zostały odniesione... na wyjazdach.
Elblążanki poniosły we wtorek drugą, domową porażkę. Tym razem z Galiczanką Lwów, która wyraźnie przyspieszyła w końcówce pierwszej połowy i zeszła na przerwę z bezpieczną przewagą. To zasługa skutecznych Tetiany Poliak oraz Mariany Markiewicz, które zdobyły w tym meczu łącznie 17 bramek, czyli dokładnie połowę całego dorobku drużyny z Ukrainy.
Gospodynie próbowały wrócić do meczu, szukały gry z obrotową Nikolą Głębocką i starały się grać do pewnej piłki (17:19 w 33'), ale szczypiornistki ze Lwowa nie pozostawiły tego bez odpowiedzi i wkrótce odbudowały wcześniejszy dystans. Mało tego - jeszcze zdołały go powiększyć, wykorzystując błędy miejscowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca
Po kolejnym celnym trafieniu Mariany Markiewicz drużyna gości prowadziła już różnicą siedmiu bramek i utrzymała taką przewagę do ostatniego gwizdka sędziów. A to wszystko przy wsparciu sporej grupy kibiców z Ukrainy.
- Wykonaliśmy dobrze swoją pracę. Dużą niespodzianką było dla nas to, że na mecz przyszło tak dużo kibiców z Ukrainy i to jeszcze poniosło naszą grę. Bardzo się cieszymy, że przychodzą oni na mecze i oglądają piłkę ręczną - cieszy się trener Galiczanki Lwów, Witalij Andronow.
EKS Start Elbląg - Galiczanka Lwów 27:34 (14:18)
EKS: Hypka, Ciąćka - Dworniczuk 3, Gęga 3, Stefańska, Knezevic, Kostuch 2, Weber 6, Zabielne 2, Głębocka 5, Costa Pereira 2, Stapurewicz 4, Tarczyluk.
Karne: 3/5
Kary: 10 min.
Galiczanka: Saltaniuk - Diaczenko 1, Holinska, Markiewicz 8, Prokopiak 1, Konowałowa 5, Kozak 5, Melekestsewa, Dmytryszyn 5, Poliak 9.
Karne: 4/4
Kary: 12 min.
Czytaj także:
Co za występ! Fenomenalna Barbara Zima bohaterką mistrzyń Polski
Szalony mecz w Kaliszu. Energa MKS wróciła z dalekiej podróży