Liczby są bezlitosne dla Nafciarzy. Na tytuł czekają od 2011 roku, przez ostatnią dekadę odnosili pojedyncze zwycięstwa (dokładniej cztery) i ani razu nie spowodowali, że kielczanie znaleźli się pod presją czy stracili któryś z krajowych tytułów. Nie dziwią zatem emocje, jakie budzi najbliższe starcie z mistrzami Polski. Szansa jest bowiem największa od lat. "Wystarczy" wygrać dwiema bramkami, by cieszyć się z upragnionego tytułu.
- Zastanawiam się, czy jeszcze kiedyś będą mieli tak dużą szansę. Po pierwsze to efekt tego, że Wisła utrzymała swój skład i nie było w niej wielu zmian od pewnego czasu. Widać przy tym rękę trenera Sabate. Wisłę przyjemnie się ogląda, to ułożona piłka ręczna. Aż korci, żeby doszło do zmiany warty, ale z drugiej stronie mówimy przecież o meczu z Łomżą Vive, czołowym zespole Europy, który właśnie świetnie zaprezentował się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów - komentuje dla nas trener MMTS-u Kwidzyn Zbigniew Markuszewski.
Orlen Wisła Płock stopniowo zbliżała się do odwiecznych rywali, o czym świadczą też wyniki spotkań za kadencji Sabate (trzy remisy i wygrana). Mecz w rundzie jesiennej zakończył się minimalną porażką 26:27.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk-Tekieli wyglądała zjawiskowo. A to był zwykły spacer
- Rzeczywiście, tak blisko chyba jeszcze nie byli. Dobrze by się stało, gdyby coś ruszyło się w Superlidze. Wisłą ma naprawdę dużą szansę. Po raz pierwszy od dawna zagra w meczu ligowym przy pełnej publiczności, jest w dobrej formie. Z drugiej strony pamiętajmy o meczach w Lidze Mistrzów z Montpellier, które zostało rozbite przez Łomżę Vive. Już sobie ostrzę zęby na tę rywalizację - dorzuca szkoleniowiec Piotrkowianin Bartosz Jurecki.
- Nie powiem nic odkrywczego - spodziewam się meczu na styku i piłki ręcznej na najwyższym poziomie. Po stronie Wisły atut własnej hali, ale niedawno Łomża Vive pokazała w Lidze Mistrzów, że nie robi jej to różnicy. Zresztą kielczanie jak mało kto potrafić zebrać szyki na najważniejsze spotkania. Nie ma sensu dyskutować o lepszej formie na danej pozycji, w takich meczach liczy się postawa całej siódemki. Nawet jeśli mówi się o możliwych nieobecnościach, to takie spotkanie, w którym będą chcieli zagrać wszyscy chodzący na własnych nogach - podkreśla trener Azotów Robert Lis.
Pierwszy gwizdek 24 maja o godz. 19.15 w płockiej Orlen Arenie.