W tym artykule dowiesz się o:
Igor Angulo (Górnik Zabrze)
W minionym sezonie Nice I ligi zdobył dla Górnika 17 bramek - zabrzanom te trafienia pomogły w błyskawicznym powrocie do elity, a jemu samemu dały tytuł króla strzelców. Już w debiucie w Lotto Ekstraklasie pokazał, że przeskok do wyższej ligi nie stanowi dla niego żadnego problemu i w inaugurującym sezon spotkaniu z Legią Warszawa (3:1) ustrzelił dublet.
Wszedł do ekstraklasy z drzwiami i utrzymał spektakularną skutecznością w następnych meczach. Po sześciu kolejkach ma na koncie sześć goli i jest liderem klasyfikacji strzelców Lotto Ekstraklasy. Do tego zgromadził dwie asysty, co sprawia, że jest też na szczycie klasyfikacji kanadyjskiej.
Napastnik Górnika jest wychowankiem słynnej cantery Athleticu Bilbao. Debiut w pierwszym zespole macierzystego klubu umożliwił mu sam Jupp Heynckes, a kolejne szansę dostał od Ernesto Valverde, który teraz prowadzi Barcelonę. Angulo jest Baskiem z krwi i gości, w Bilbao przyszedł na świat i się wychował, więc trudno było mu się rozstać z macierzystym klubem, choć do 24. roku życia rozegrał w pierwszym zespole Athleticu łącznie tylko pięć spotkań. Jego kariera nabrała tempa dopiero, gdy pogodził się z tym, że na San Mames nie zaistnieje. Odciął pępowinę i ruszył w świat.
Przed przyjazdem do Polski zwiedził wiele klubów, balansując między II a III ligą hiszpańską, grał też na Cyprze i w Grecji, z której trafił na Roosevelta 81. Z Górnikiem jest związany od sierpnia minionego roku. Zabrzański klub dużo zaryzykował, proponując 32-letniemu wówczas napastnikowi kontrakt na dwa sezony, ale trener Marcin Brosz trafił w "10".
Do Polski Angulo ściągnął Marcin Matuszewski. Agent piłkarski, który w świecie muzycznym znany jest pod artystycznym pseudonimem "Duże Pe", zainteresował się dobrymi statystykami Hiszpana, a potem skrupulatnie go prześwietlił.
- Kiedy przeszedłem do analizy materiałów wideo, zobaczyłem, że on właściwie nie ma słabych punktów. Zaczynał karierę jako skrzydłowy i w młodości wyróżniał się dynamiką oraz grą 1 na 1. Z biegiem lat stracił troszkę "gazu", ale wyśrubował do granic swój strzelecki instynkt. Mimo że nie ma 190 cm, doskonale radzi też sobie w pojedynkach powietrznych i zdobywa wiele bramek głową. Ma też groźne uderzenie z dystansu. Po prostu nie było się do czego przyczepić - a to najlepszy znak, że w danym piłkarzu "coś jest" - mówił nam agent-raper.
Carlitos (Wisła Kraków)
W tej chwili z klubami Lotto Ekstraklasy związanych jest aż 14 Hiszpanów, a siedmiu z nich trafiło do Polski w letnim oknie transferowym. Jednym z nich jest Carlitos, czyli nowy idol połowy Krakowa. To właśnie jego dublet przesądził o zwycięstwie Białej Gwiazdy w 194. Świętej Wojnie (2:1).
Pamięć o jego derbowym występie będzie przy Reymonta 22 żywa przez kilka pokoleń, a o jego rajdzie przeprowadzonym przed zdobyciem bramki na 1:1 obecni na meczu kibice Wisły będą opowiadali dzieciom i wnukom - nim Carlitos pokonał Grzegorza Sandomierskiego, minął czterech rywali!
Nie był to zresztą jego pierwszy błysk - już w meczu 1. kolejki z Pogonią Szczecin (2:1) pięknie przedstawił się polskiej publiczności, pokonując Łukasza Załuskę uderzeniem z rzutu wolnego, a potem zaliczył asystę przy golu na 2:0. Jego ogólny dorobek po sześciu kolejkach to cztery gole i asysta.
Hiszpan z przytupem wszedł do polskiej ligi, choć nigdy wcześniej nie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do Wisły trafił z Villarrealu, ale grał tylko w III-ligowych rezerwach klubu z El Madrigal, dla których w minionym sezonie strzelił 13 goli. Wcześniej był natomiast związany z ekipami z niższych lig hiszpańskich oraz z rosyjskim Dinamem Sankt Petersburg (2012-2013) i cypryjskim Arisem Limassol (2015) - zarówno w Rosji, jak i na Cyprze grał tylko na drugim szczeblu.
ZOBACZ WIDEO Milik odpalił! Zobacz skrót meczu Hellas - Napoli [ELEVEN SPORTS]
Tomasz Loska (Górnik Zabrze)
Pierwszy, ale nie ostatni młody Polak w tym gronie. Co prawda Tomasz Loska nie zachował jeszcze czystego konta w ekstraklasie, ale w pierwszych kolejkach pokazał, że nie tylko drzemie w nim duży potencjał, ale już jest bramkarzem o dużych umiejętnościach. O klasie 21-latka świadczy to, że nowy selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski, Czesław Michniewicz ceni go wyżej niż Jakuba Wrąbla, który był "jedynką" Biało-Czerwonych podczas czerwcowych ME U-21 2019. W kadrze na inaugurujący eliminacje do kolejnych mistrzostw mecz z Gruzją znaleźli się Bartłomiej Drągowski z Fiorentiny, Kamil Grabara z Liverpoolu i właśnie Loska.
To Ślązak z krwi i kości. Z Górnikiem jest związany od stycznia 2014 roku, ale na debiut w pierwszym zespole zabrzan czekał trzy lata. W międzyczasie był wypożyczany do Nadwiślana Góra i Rakowa Częstochowa. W tym ostatnim klubie miał spędzić cały poprzedni sezon, ale w II lidze spisywał się tak dobrze, że trener Marcin Brosz skrócił jego wypożyczenie i wiosną Loska bronił kosztem Grzegorza Kasprzika i Wojciecha Pawłowskiego. Był ważnym ogniwem Górnika w walce o powrót do ekstraklasy, a latem nie oddał miejsca w składzie. Na naszych oczach wykluwa się kolejny bramkarski talent.
Christian Gytkjaer (Lech Poznań)
Gdy trafił do Lecha, narrację o nim zdominowała dyskusja o tym, co wrzuca na swoje profile w mediach społecznościowych, spychając na margines fakt, że Duńczyk w pierwszej kolejności jest bardzo skutecznym napastnikiem, a dopiero później celebrytą, który publikuje na Instagramie swoje nagie zdjęcia i inne kontrowersyjne treści.
Pierwsze tygodnie Gytkjaera w Poznaniu pokazały, że kibice Lecha martwili się na zapas. Przestał być internetową ciekawostką i swoje profile w mediach społecznościowych prowadzi już w innym stylu, a przy tym nic nie stracił z walorów piłkarskich. Zdobył dla Lecha już sześć bramek w tym cztery w Lotto Ekstraklasie - w polskiej lidze trafia do siatki rywali co 57 rozegranych minut! Nie ma w ekstraklasie lepszego pod tym względem zawodnika, a z taką samą częstotliwością gole strzela tylko Michal Papadopulos z Piasta Gliwice.
Gytkjaer trafił do Poznania z TSV 1860 Monachium. Niemiecki rozdział w jego karierze to duże rozczarowanie, ale wcześniej w Norwegii zapracował na miano rasowego snajpera. Jego bilans w tamtejszej ekstraklasie to 66 goli w 123 występach. Sezon 2016 zakończył w koronie króla strzelców, a w listopadzie minionego roku zadebiutował nawet w reprezentacji Danii. Teraz w Polsce potwierdza, że wie, gdzie stoi bramka. Lech zaproponował mu rekordową w historii klubu pensję (40 tys. euro miesięcznie), ale wiele wskazuje na to, że Duńczyk faktycznie zasługuje na taką gażę.
Szymon Żurkowski (Górnik Zabrze)
Niespełna 20-letni pomocnik Górnika jest adeptem renomowanej szkółki Gwarka Zabrza. Dla wychowanków tego klubu przejście na Roosevelta 81 to naturalny krok, a Żurkowski swój wykonał latem 2016 roku - po zakończeniu wieku juniora. W minionym sezonie grał jednak głównie w III-ligowych rezerwach Górnika, a do pierwszego składu pierwszej drużyny wskoczył dopiero na mecz 29. kolejki z Chojniczanką Chojnice (6:1). Można nazwać go talizmanem 14-krotnych mistrzów Polski, bo jego wejście do drużyny zbiegło się w czasie z początkiem spektakularnej serii sześciu zwycięstw z rzędu, dzięki której Górnik rzutem na taśmę wywalczył awans do ekstraklasy.
Żurkowski jest najmłodszym zawodnikiem pierwszej "11" Górnika, ale gra nad wyraz dojrzale. Jest skuteczny w destrukcji, ale nie ogranicza się tylko do przerywania akcji rywali i bezpiecznego oddawania piłki najbliżej ustawionemu koledze - sam też potrafi zainicjować atak zespołu. W ekstraklasowym debiucie z Legią Warszawa (3:1) pokazał, że nie ma żadnych kompleksów. Sława rywala nie robi na nim żadnego wrażenia.
Jest kolejnym z zabrzańskich "młodym wilków", którego docenił Czesław Michniewicz i 1 września będzie miał okazję na debiut w narodowych barwach.
Mario Situm (Lech Poznań)
Wracamy do Poznania. Mario Situm nie ma co prawda takich statystyk jak Christian Gytkjaer, ale nie można przejść obojętnie obok jego występów. Chorwat łączy dużą pracowitość z wysokimi umiejętnościami piłkarskimi. Umie wygrywać pojedynki jeden na jeden, uruchomić kolegę prostopadłym podaniem albo obsłużyć dośrodkowaniem ze skrzydła i wreszcie sam umie finalizować akcje.
Przed laty był uznawany w Chorwacji za duży talent. Jako 16-latek trafił do Dinama Zagrzeb, szybko awansował do I drużyny, a mając 19 lat, grał już w Lidze Mistrzów. Potem jego kariera nie rozwinęła się w spodziewanym kierunku. Na dwa sezony trafił do Lokomotivy Zagrzeb, a potem przez dwa lata grał w II-ligowej włoskiej Spezii Calcio. To właśnie tam poznał Nenada Bjelicę, który teraz ściągnął go do Poznania.
W lipcu minionego roku wrócił do Dinama i był jego podstawowym zawodnikiem, ale nie grał na skrzydle. Mimo to zbierał za swoje występy świetne recenzje i w Zagrzebiu ze zdziwieniem przyjęto to, że zdecydował się na przenosiny do Lecha.
- Grał bardzo dobrze w Dinamie, dlatego trochę nie rozumiem tego wypożyczenia. Z punktu widzenia Lecha to bardzo dobry układ. Bjelica i Situm to zwycięskie połączenie - mówił nam w czerwcu Tomo Nicota ze "Sportskich Novosti".
Łukasz Wolsztyński (Górnik Zabrze)
Nie przesadziliśmy, umieszczając w gronie najlepszych debiutantów aż czterech zawodników beniaminka z Zabrza. Żaden inny zespół ekstraklasy nie wprowadził na początku sezonu do ligi tylu ciekawych nowych twarzy co Górnik.
Grając w ekstraklasie w barwach 14-krotnych mistrzów Polski, Łukasz Wolsztyński spełnia swoje dziecięce marzenie. Od kilkunastu lat kibicuje Górnikowi, a od 2012 roku jest z nim związany jako zawodnik. W sezonie 2014/2015 był w kadrze I zespołu, ale nie doczekał się debiutu w najwyższej lidze. Potem był wypożyczany do Limanovii Limanowa i Legionovii Legionowo, a w Zabrzu - choć nie od razu - zaufał mu dopiero trener Marcin Brosz.
W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu Wolsztyński rozegrał w pierwszej drużynie raptem siedem spotkań, ale wiosną był już podstawowym zawodnikiem. Zdobył siedem bramek i zaliczył dwie asysty, dokładając swoją cegiełkę do awansu. W ekstraklasowym debiucie z Legią Warszawa (3:1) przy jednej z bramek Igora Angulo zaliczył kapitalną asystę piętą - to było zagranie, jakiego można się było spodziewać raczej po grającym w drużynie przeciwnej Guilherme, a nie po ligowym świeżaku.
W ostatnim meczu z Cracovią (3:3) strzelił swojego premierowego gola w ekstraklasie. W spotkaniu z Pasami trafienie zaliczył też jego brat bliźniak Rafał. Zdobycie bramki w tym samym meczu zdarzyło im się po raz drugi w karierze - wcześniej udało im się to w barwach Legionovii.
Może i liczby (gol i dwie asysty) Wolsztyńskiego nie rzucają na kolana, ale pod względem kluczowych podań w ekstraklasie ustępuje jedynie Konstantinowi Vassiljewowi z Piasta Gliwice, a to już mówi dużo o jego wpływie na grę Górnika.