W tym artykule dowiesz się o:
W piłce nożnej "10" to numer magiczny zarezerwowany dla największy gwiazd. Z dychą na plecach grali najwspanialsi dotąd piłkarze w historii futbolu: Pele i DiegoMaradona. Dziś "10" kojarzy się najmocniej z Leo Messim - być może najlepszy piłkarz wszech czasów, w erze którego mamy szczęście żyć, występuje z tym numerem zarówno w FC Barcelonie, jak i w reprezentacji Argentyny. [ad=rectangle] Od dekad każde dziecko uganiające się za piłką i stawiające pierwsze kroki w klubie marzy o tym, by grać z "10" na plecach, ale w polskiej Ekstraklasie doszło do daleko posuniętej dewaluacji "dychy". W naszej lidze próżno szukać "10", które byłyby prawdziwymi gwiazdami ligi albo chociażby swoich zespołów. W większości noszą ją piłkarze anonimowi, którzy są nieznani szerszej publiczności, stawiający pierwsze kroki w Ekstraklasie młokosi albo przekonani o swojej wartości obcokrajowcy.
W trzech z 16 drużyn Ekstraklasy w ogóle nie ma zawodników oznaczonych "10". W Legii Warszawa i Zagłębiu Lubin jest to numer zastrzeżony, a w Koronie Kielce po prostu żaden zawodnik nie zdecydował się na jego wybranie.
W Legii "10" jest zastrzeżona ku pamięci Kazimierza Deyny. Legendarny pomocnik reprezentacji Polski występował w barwach Wojskowych w latach 1966-1978. Rozegrał dla nich 390 spotkań, w których zdobył 141 bramek. "10" została zastrzeżona w 2006 roku, a ostatnim piłkarzem Legii, który występował z nią na plecach, był Marcin Burkhardt.
Miedziowi natomiast zastrzegli "10" w związku z tragiczną śmiercią Pawła Piotrowskiego. Piłkarz był związany z Zagłębiem w latach 1996-2002. Pod koniec sezonu 2001/2002 nie zdecydował się na przedłużenie wygasającego 30 czerwca 2002 roku kontraktu z klubem, ponieważ chciał spróbować sił za granicą. 23 lipca 2002 roku zginął w wypadku samochodowym pod Nowym Miasteczkiem, a wraz z nim śmierć poniosła jego żona oraz ich dzieci. Zagłębie zastrzegło "10" ku pamięci Piotrowskiego, ale w rundzie wiosennej sezonu 2010/2011 przydzielono ją Denissowi Rakelsowi. Po szybkiej interwencji kibiców numer Łotysza zmieniono na "8".
Ekstraklasowe "10" uporządkowaliśmy alfabetycznie, więc na pierwszy ogień idzie Mateusz Cetnarski z Cracovii. Dziś 27-letni pomocnik jest absolutnym liderem Pasów i swoimi występami nawiązuje do swoich najlepszych lat, gdy ocierał się o reprezentację Polski. Jednak gdy rok temu przychodził na Kałuży 1 i decydował się na grę z "10", był na zakręcie kariery. Dopiero co spadł z ligi z Widzewem Łódź, a przygodę ze Śląskiem Wrocław kończył jako rezerwowy.
W Cracovii "10" przejął po Saidim Ntibazonkizie. - Czemu "10"? Z przyzwyczajenia.To nie ciężar, a po prostu fajny numer - uśmiechał się w czasie prezentacji. W pierwszych występach w barwach pięciokrotnych mistrzów Polski kompletnie rozczarowywał, ale dziś wiemy, że była to "zasługa" Roberta Podolińskiego, który nie potrafił wydobyć niczego dobrego ze swoich podopiecznych. U Jacka Zielińskiego "Cetnar" jest liderem II linii, od którego doświadczony szkoleniowiec rozpoczyna ustalanie składu pomocy i nikogo jego numer już nie mierzi.
23-letni napastnik z ego wielkim jak Marcin Krzywicki w Zawiszy Bydgoszcz nie mógł grać z "10", bo ta zarezerwowana była dla Jakuba Wójcickiego, ale po przenosinach do Górnika Łęczna od razu sięgnął po swój ulubiony numer. A mówimy o napastniku, który dwa sezony przesiedział w rezerwach 1.FC Kaiserslautern, z Zawiszą spadł ligi, a jego dorobek w Ekstraklasie to na razie cztery bramki w 16 występach. Najgorsze jest jednak to, że są w Ekstraklasie zawodnicy, którzy noszą"10", choć zasługują na nią jeszcze mniej niż "Świeży".
Od 2012 roku "10" Górnika Zabrze jest 21-letni dziś Konrad Nowak. Wychowanek Rozwoju Katowice wziął na plecy ten ciężki numer od razu po przenosinach na Roosevelta 81, jeszcze zanim rozegrał choćby jeden mecz I drużynie, i co tu dużo mówić - nie udźwignął go. Na razie cały jego dorobek w Ekstraklasie to 31 występów, jeden gol i dwie asysty. Przez ponad trzy lata raptem siedem razy znalazł się w wyjściowej "11" zabrzan.
W poprzednich latach z "dziesiątką" na żółto-czerwonej koszulce występował sprzedany do Caykur Rizesporu Nika Dzalamidze, ale bezkrólewie w Białymstoku trwało tylko kilkanaście dni. Pretensje do numeru zgłosił pozyskany z Zawiszy Bydgoszcz Alvarinho, którego półtoraroczny bilans w Ekstraklasie to 43 występy, dziewięć bramek i cztery asysty. Wystarczająco, by biegać z "10" naplecach?
Szwajcar zaczął przygodę z Kolejorzem od występów z "16", ale gdy "10" zwolnił Łukasz Teodorczyk, przed sezonem 2015/2016 sięgnął właśnie po ten numer. 22-latek miał być "nowym Semirem Stiliciem", ale choć na razie wiele mu brakuje do Bośniaka, to akurat "10" na jego plecach nikogo nie razi. Póki co kibice Lecha będą musieli zaczekać, aż lewonożny pomocnik zacznie grać na miarę numeru,który nosi - od początku sierpnia zmaga się z urazem stawu skokowego.
Młody Brazylijczyk trafił do Lechii Gdańsk z rezerw niemieckiego TSG 1899 Hoffenheimi od razu wziął na plecy "10". Trzeba przyznać, że ten numer do niego pasuje. 20-latek ma bajerę w lewej nodze i zdarza mu się grać na miarę swojego niemałego talentu. Nie jest skuteczny, bo w 33 występach w Ekstraklasie zdobył tylko jednego gola, ale zaliczył za to siedem asyst. Odkąd jest w Lechii, tylko Maciej Makuszewski zanotował więcej ostatnich podań (9).
Kolejny nieopierzony młokos, który jeszcze nic w dorosłej piłce nie znaczy, a wybrał sobie "10". 19-letni wychowanek Korony Kielce nie zdobył jeszcze ani jednego gola w Ekstraklasie, choć rozegrał w niej już 16 spotkań i samo to, że Piast jest już jego trzecim klubem w najwyższej klasie rozgrywkowej, wydaje się dziwne. Na razie jednak nie było mu dane wystąpić z "10" w Ekstraklasie - w hierarchii trenera Radoslava Latala jest dopiero czwartym napastnikiem za Martinem Nesporem, Josipem Barisiciem i Sebastianem Musiolikiem. Mało tego - tylko raz w ogóle znalazł się w kadrze Piasta na mecz ligowy.
Ligowym doświadczeniem bije na głowę wspomnianych Jakuba Świerczoka i Karola Angielskiego, których gra z "10" jest mocnym nadużyciem, ale i kapitan Górali nie wygląda na zawodnika godnego występów z "dychą" na plecach, a jest jej właścicielem już od 2011 roku. Rozegrał w Ekstraklasie aż 284 spotkania, ale potraficie wymienić jego mocną stronę poza "centrą" z autu? No właśnie.
Krnąbrny skrzydłowy przez niemal całą karierę występował z "19", a "10" na plecy wziął dopiero przed sezonem 2014/2015 w Pogoni Szczecin. Trzeba przyznać, że tym gestem jeszcze raz udowodnił, że ma duży tupet i poczucie własnej wartości, bo sięgnął po legendarny numer po nieudanej pierwszej rundzie w barwach Portowców. Jesienią 2014 roku też rozczarowywał, ale potem od października do czerwca był wyłączony z gry z powodu kontuzji. Dopiero teraz pod wodzą Czesława Michniewicza zaczyna grać na miarę swojego talentu. Niedawno zdobył swojego pierwszego ligowego gola dla szczecinian - czekał na niego 17 miesięcy.
21-letni wychowanek SALOS-u Szczecin przejął po Filipie Starzyńskim, który zdecydował się na odejście do KSC Lokeren, nie tylko rolę lidera II linii Niebieskich, ale też numer na koszulce. "Figo" w ostatnich sezonach był jedną z lepszych "10" Ekstraklasy, a pierwsze kolejki sezonu 2015/2016 pokazały, że przy Cichej 6 nikt nie musi za nim tęsknić. W sześciu występach Lipski zdobył dwie bramki i zaliczył dwie asysty, a i tak same liczby nie oddają tego, jak pewnie stawiał swoje pierwsze kroki w Ekstraklasie. Szybko udowodnił, że zasługuje na "10".
"Dziesiątka" na plecach reprezentanta Słowacji jest jak najbardziej na miejscu. Pich przychodził do Śląska Wrocław jako czołowy skrzydłowy rodzimej ekstraklasy, a w barwach WKS-u potwierdził, choć z poślizgiem, markę. W pierwszym sezonie występował z "27", a dopiero latem 2014 roku sięgnął po "10". Ten numer mu służy, bo z nim na plecach zdobył 13 bramek i sześć asyst w 43 występach, podczas gdy z "27" nie strzelił ani jednego gola i nie zaliczył ani jednej asysty.
29-letni pomocnik beniaminka Ekstraklasy na grę z "10" zdecydował się dopiero przed sezonem 2015/2016. Wcześniej był znany z występów z "6", "7" albo "9", a przygodę z Niecieczą zaczął od noszenia "26". Obok Pavola Stano jest najbardziej doświadczonym zawodnikiem Słoni, a wiosną, gdy Termalica w końcu skutecznie walczyła o awans do Ekstraklasy, był jej czołową postacią: w 15 występach zdobył pięć bramek i zaliczył cztery asysty. Był więc uprawniony do sięgnięcia po "10".
Słoweniec przez ostatnie półtora roku był absolutnie czołowym pomocnikiem I ligi. Przed rundą wiosenną sezonu 2013/2014 związał się z I-ligowym GKS-em Tychy, dla którego w 13 występach zdobył aż siedem bramek. W czerwcu 2014 roku przeniósł się do Olimpii Grudziądz, strzelając dla tego klubu siedem goli i notując 12 asyst w 33 spotkaniach. 26-latek miał zastąpić przy Reymonta 22 Semira Stilicia, ale na razie ma problem z załapaniem się do pierwszego składu Białej Gwiazdy. Nie poradził sobie ani z presją towarzyszącą byciu następcą wybitnego Bośniaka, ani z ciężarem "10", na który to numer zdecydował się od razu, gdy okazało się, że jest wolny.