W poważnej piłce Kamil Glik nie miał jeszcze tak długiej przerwy spowodowanej kontuzją. Nasz zawodnik opuścił osiem meczów w Benevento Calcio, przez ponad miesiąc nawet nie trenował z drużyną. Wszystko dlatego, że obrońca wykazał się niezwykłym poświęceniem w meczu reprezentacji Polski.
W barażach ze Szwecją w marcu, Glik rozpoczął mecz o awans na mistrzostwa świata z kontuzją mięśnia w kolanie. Po kilku minutach spotkania, zawodnik wiedział, że jest źle. W pewnym momencie nawet utykał. Wytrwał jednak do końca, a polska kadra wygrała 2:0 i zagra na mundialu w Katarze.
- Nie wiem, czy jeszcze w tym sezonie zagram, ale jestem przekonany, że dość mocno naderwałem mięsień. Było mi ciężko zrobić jakiekolwiek zagranie, przyspieszenie. Wahałem się, czy już prosić o zmianę, ale zaciskałem zęby i starałem się pomóc drużynie. Nic poza tym meczem mnie nie interesowało - powiedział na gorąco po meczu obrońca reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Kubą Świerczokiem? Tajemnica nagłego zniknięcia reprezentanta Polski
Zgodnie z planem
Lekarze przewidywali, że przerwa Glika w grze potrwa od 4 do 6 tygodni. Glik nabawił się naciągnięcia drugiego stopnia prawego ścięgna podkolanowego. Po prawie półtora miesiąca doświadczony obrońca wrócił do zajęć. We wtorek po raz pierwszy od marcowego meczu kadry kopał piłkę. Zawodnik odbył połowę treningu z całą drużyną Benevento.
Jak potwierdziliśmy, polski piłkarz nie narzeka już na ból mięśnia. Gdyby czuł jakąkolwiek dolegliwość, nie podjąłby się powrotu na boisko. Rehabilitacja zawodnika przebiegała w spokojnym tempie, ale najważniejsze, że okazałą się skuteczna. Co prawda Glik nie czuje się jeszcze w optymalnej formie meczowej, ale wiele na to wskazuje, że zobaczymy go na boisku jeszcze w tym sezonie.
Klub naszego zawodnika zagra w barażach o awans do Serie A i tamtejszy dziennik "Tutto Benevento" sugeruje, że Glik w tych spotkaniach wystąpi. Rywalem Benevento będzie Ascoli Calcio (mecz w najbliższy piątek), a kolejne spotkanie (w przypadku awansu) we wtorek (17.05). Finałowe spotkania zaplanowano na 26 i 29 maja.
Człowiek ze skały
Glik po raz kolejny udowodnił, że jest człowiekiem ze skały. Kilka lat temu przyznał, że gra z zerwanym więzadłem krzyżowym w kolanie i mimo poważnych problemów z łąkotką. Przed mistrzostwami świata w Rosji w 2018 roku błyskawicznie wyleczył kontuzję barku i wystąpił już w drugim spotkaniu turnieju. Glik wtedy oszukał przeznaczenie, bo uraz wydawał się bardzo groźny. Piłkarz miał nawet nie pojechać na turniej.
- Z Kamilem bywa tak, że czasem złapie mniejszy uraz wymagający leczenia, na przykład tygodniowego, ale ma to w nosie. Mówi po prostu: "gramy i tyle" - tłumaczył nam lekarz reprezentacji Jacek Jaroszewski. - Kamil to twardziel, ale z drugiej strony jego organizm szybko się regeneruje - opowiadał.
Niedawno obrońca stracił kawałek zęba podczas meczu ligowego. Rywal chciał oddać strzał przewrotką i trafił Glika w twarz. - Zapowiadało się, że będzie gorzej, ale Kamil jest niezniszczalny - mówiła nam żona zawodnika, Marta. - Teraz Kamil musi grać w nakładce na zęby. Będzie to dla niego małe utrudnienie, nakładka trochę przeszkadza w przełykaniu śliny i w komunikacji, ale daje radę - przekonywała.
I dzięki takiemu zahartowaniu, Glik praktycznie nie opuszczał meczów na zawodowym poziomie. Odkąd gra profesjonalnie w piłkę, problemy z regularnymi występami miał jedynie w Palermo i na początku w Torino - ponad 10 lat temu. Wtedy na ławce siadał jednak nie ze względu na kłopoty ze zdrowiem. Od ponad dekady jest jednak podstawowym zawodnikiem wszystkich drużyn, w których występował.
Kadrze nie odmawia
Bardzo prawdopodobne zatem, że Glika zobaczymy w tym sezonie jeszcze w koszulce reprezentacji Polski. Taki plan ma selekcjoner, sam piłkarz też nigdy nie odmawia drużynie narodowej. W czerwcu naszą kadrę czekają aż cztery spotkania w Lidze Narodów: z Walią u siebie (1.06), na wyjazdach z Belgią (8.06) oraz Holandią (11.06) i ponownie z Belgią (14.06) na Stadionie Narodowym.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Postawa Polaków budzi szacunek. Włosi mówią: Jesteście fantastyczni