Raków nie zlekceważył Arki. Obrońcy trofeum wciąż w grze

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu od lewej: Vladislav Gutkovskis i Andrzej Niewulis
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu od lewej: Vladislav Gutkovskis i Andrzej Niewulis
zdjęcie autora artykułu

Nie było niespodzianki w Gdyni. Arka fragmentami prezentowała się przyzwoicie, ale nie była w stanie przeciwstawić się solidnemu zespołowi Rakowa Częstochowa i to goście awansowali do półfinału Fortuna Pucharu Polski, wygrywając 2:0.

Co istotne, oba gole padły po błędach indywidualnych. Przy pierwszym zabrakło krycia przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego, gdy bez problemu z pięciu metrów celnie główkował Sebastian Musiolik, przy drugim zaś fatalnie zachował się Martin Dobrotka, który tak wolno zbierał się do startu za Vladislavsem Gutkovskisem, że Łotysz wyprzedził go o parę długości i nie pomylił się w sytuacji sam na sam z bramkarzem.

Raków Częstochowa zagrał na solidnym poziomie, ustrzegł się większych pomyłek i zasłużenie sięgnął po zwycięstwo, które daje mu półfinał Fortuna Pucharu Polski. Arka Gdynia, ubiegłoroczny finalista, tym razem kończy udział w tych rozgrywkach na etapie 1/4 finału. Nie mogło być jednak inaczej, skoro z tak wymagającym rywalem popełnia się tak proste błędy.

Gdynianie mogą pluć sobie w brodę, bo fragmentami wyglądali naprawdę przyzwoicie. Nie przestraszyli się Rakowa, przeprowadzili parę ciekawych akcji. Warto tu wspomnieć choćby szanse Karola Czubaka z pierwszej połowy czy minimalnie niecelny strzał Huberta Adamczyka (już przy wyniku 0:2).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w tej roli Lewandowskiego jeszcze nie widzieliśmy. Co on trzyma w dłoni?

Z drugiej jednak strony, Raków spokojnie mógł wygrać wyżej. Gutkovskis powinien mieć przynajmniej dwa gole, jeśli nie hat-tricka. Bliski szczęścia był też Ivi Lopez, ale po efektownej akcji źle przyjmował piłkę w polu karnym i sytuacyjnie uderzył obok bramki. Było też parę sytuacji, w których po prostu brakowało ostatniego podania.

Inna sprawa, że trener Marek Papszun nie zlekceważył rywala. Raków zagrał w Gdyni w składzie zbliżonym do ligowego. W Częstochowie poważnie podeszli do tematu, ale to akurat dziwić nie może, wszak Raków to obrońca trofeum. I jest na dobrej drodze do kolejnego finału.

Arka Gdynia - Raków Częstochowa 0:2 (0:1) 0:1 Sebastian Musiolik 20' 0:2 Vladislavs Gutkovskis 65'

Składy:

Arka: Kacper Krzepisz - Mateusz Stępień, Martin Dobrotka, Gordan Bunoza, Michał Marcjanik, Olaf Kobacki (75' Artur Siemaszko) - Christian Aleman, Adam Deja, Sebastian Milewski (87' Michał Bednarski), Hubert Adamczyk - Karol Czubak (90' Mateusz Kuzimski).

Raków: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Andrzej Niewulis, Zoran Arsenić - Deian Sorescu (67' Tomas Petrasek), Igor Sapała, Szymon Czyż, Fabio Sturgeon (46' Mateusz Wdowiak), Ivi Lopez (88' Wiktor Długosz), Patryk Kun - Sebastian Musiolik (55' Vladislavs Gutkovskis).

Żółte kartki: Marcjanik, Milewski, Aleman, Dobrotka (Arka) oraz Kun, Sorescu, Sapała (Raków).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

CZYTAJ TAKŻE: Mocny przekaz pomocnika Szachtara. Mówi, co się stanie, jeśli Ukraina przestanie walczyć Okrzyknięto ją Miss Euro 2020. Teraz jest jej bliżej do Bułgarii niż do Rosji

Źródło artykułu: