Nie tylko Abramowicz. Inni oligarchowie pójdą jego śladem?

Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Roman Abramowicz
Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Roman Abramowicz

Trwa procedura sprzedaży londyńskiej Chelsea, której w związku z sankcjami stara się pozbyć Roman Abramowicz. Niewykluczone jednak, że wkrótce dojdzie do zmian właścicielskich także w innych europejskich zespołach.

"W obecnej sytuacji podjąłem decyzję o sprzedaży klubu. Uważam, że robię to w najlepszym interesie Chelsea, jej kibiców, pracowników, a także sponsorów i partnerów" - przekazał w specjalnym oświadczeniu Roman Abramowicz.

Rosyjski oligarcha, po niemal 20 latach rządów w angielskim klubie, zmuszony jest odejść.

Powodem takiego stanu rzeczy jest inwazja Rosji na terytorium Ukrainy, która wywołała reakcje zachodu i liczne sankcje nakładane zarówno na całe państwo, jak i na pojedynczych obywateli.

ZOBACZ WIDEO: Miliony obejrzały filmik "Ibry". Nic dziwnego!

Kolejne kraje decydują się zajmować majątki rosyjskich oligarchów. W mediach już pojawiają się informacje o przejęciu przez służby celne luksusowych jachtów. Następne w kolejce mogą być kluby piłkarskie. Abramowicz postanowił uprzedzić ruch brytyjskich służb, jednak nie jest on jedynym oligarchą, który jest w posiadaniu europejskiego klubu.

Monaco bezpieczne. Przynajmniej na razie

Obok Abramowicza największym klubem w rękach rosyjskiego miliardera jest AS Monaco, którego właścicielem od 2011 roku jest Dmitrij Rybołowlew.

Przypadek Rybołowlewa jest jednak zgoła inny niż ten Abramowicza. Właściciel Chelsea to przyjaciel Putina. Gdy obecny prezydent Rosji dochodził w 1999 roku do władzy, to właśnie Abramowicz miał prowadzić "casting" ludzi, którzy wejdą do nowego rządu. Oczywistym było, że osoba tak blisko powiązana z Putinem będzie jedną z pierwszych dotkniętych sankcjami.

Rybołowlewowi z kolei z Putinem nie było nigdy po drodze. W 2010 roku zdecydował się w końcu definitywnie opuścić Rosję po tym, jak został zmuszony do sprzedaży większościowego pakietu udziałów w koncernie Uralkali osobom powiązanym właśnie z Putinem. Jego rodzina natomiast już od ponad 10 lat mieszkała w Szwajcarii.

Oczywiście nie oznacza to, że jest to człowiek kryształowy. Skandali z jego udziałem nie brakuje, jak choćby zatruwanie środowiska, gdy był jeszcze prezesem Uralkali czy udział w głośnej sprawie Panama Papers, która ujawniła ukryte przez niego dzieła sztuki, poprzez spółkę zarejestrowaną na Wyspach Dziewiczych.

Dziś jednak kluczowe są jego zażyłości z Putinem, a tych brak. Jak poinformował francuski L'Equipe, dotychczas nałożone na rosyjskich oligarchów sankcje nie stanowią zagrożenia dla Rybołowlewa. Serwis podkreśla jednak, że sytuacja może ulec zmianie.

Na ten moment we Francji powstał spis 488 rosyjskich podmiotów i 26 oligarchów objętych sankcjami, na której brak właściciela klubu z Księstwa. Jednak według tamtejszego ministra finansów, może ona ulec rozbudowie.

Śladami Abramowicza?

Sytuację Rybołowlewa aktywnie monitorują nie tylko francuscy kibice Monaco, ale także ci belgijscy, którzy na co dzień wspierają Cercle Brugge. Od 2015 roku jego właścicielem jest bowiem właśnie rosyjski multimilioner, który pomógł mu powrócić z drugiej ligi do belgijskiej elity.

O ile jednak sytuacja Rybołowlewa wciąż pozostaje niepewna, o tyle w lepszej sytuacji znajduje się Maxim Demin, Rosjanin, który od 2011 roku działa w AFC Bournemouth. Początkowo posiadał on 50 procent akcji klubu, by docelowo przejąć w nim pełną kontrolę.

Demin jest jednak w o tyle komfortowej sytuacji, że posiada on obywatelstwo brytyjskie, co chroni go przed nakładanymi sankcjami.

- Rozumiem, że Maxim jest obywatelem Wielkiej Brytanii. Nie martwię się więc o to co będzie - skomentował całą sytuację szkoleniowiec zespołu, Scott Parker.

W dużo gorszej sytuacji jest z kolei holenderskie Vitesse Arnhem, którego właścicielem jest Walerij Oyf. To ostatni europejski klub, który znajduje się pod rządami Rosjan. Co ciekawe, ligi hiszpańska, włoska czy niemiecka, są wolne od klubów sterowanych przez oligarchów.

Co ciekawe, Oyf urodził się w Ukrainie, a dokładniej w Odessie. W paszporcie ma jednak wpisane obywatelstwo rosyjskie. 58-latek to bliski znajomy Romana Abramowicza. Zresztą trudno by było inaczej, skoro w pewnym momencie Vitesse stało się realną akademią Chelsea. "The Blues" hurtowo wypożyczali do Holandii sowich piłkarzy. W sumie uzbierało się ich kilkudziesięciu, w tym m.in. Nemanja Matić, Bertrand Traore czy Armando Broja.

Oyf, podobnie jak Rybołowlew, nie należy jednak póki co do oligarchów, którzy znaleźli się na liście sankcji. Jego bliskie relacje z Abramowiczem stawiają jednak jego przyszłość pod dużym znakiem zapytania. Holenderski "De Telegraaf" sugeruje nawet, że może on pójść śladami swojego bogatszego mentora i wkrótce zdecydować się na sprzedaż klubu.

Na ten moment wiadomo jednak tak naprawdę tylko jedno - to będą gorące tygodnie dla każdego kibica, którego klub ma w sobie znaczący udział rosyjskiego kapitału.

Czytaj także: 
Wrze po decyzji FIFA. "Tego szaleńca nic nie rusza!"
Zbigniew Boniek dodał wpis o decyzji FIFA. "Reprezentacja Polski nigdy nie będzie tak nazywana"

Źródło artykułu: