Łukasz Piszczek ma już za sobą ponad pół roku, odkąd nie jest zawodnikiem Borussii Dortmund. Wybitny obrońca kariery jednak nie zakończył. Obecnie jest zawodnikiem III-ligowego LKS-u Goczałkowice, w którym nie tylko gra, ale także nim zarządza.
Niemcy jednak cały czas pamiętają o Piszczku. Były reprezentant Polski został zaproszony do podcastu Sport1, który jest poświęcony Borussii Dortmund. W pewnym momencie padło pytanie o mecz, który najbardziej utkwił mu w pamięci.
- To, co na zawsze zapamiętam, to zwycięstwo w Pucharze Niemiec z Lipskiem (w sezonie 2020/21 - przyp. red.). To nie był dla mnie łatwy sezon, nie grałem dużo, bo trener pokładał wiarę w innych. Nie wyobrażałem sobie, że będę grać tak rzadko. W ostatnich kolejkach Bundesligi, a potem w pucharze, chciałem pokazać, że wciąż mam duże umiejętności i mogę pomóc drużynie - opowiada "Piszczu".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w tej roli Lewandowskiego jeszcze nie widzieliśmy. Co on trzyma w dłoni?
36-latek w pewnym momencie mocno się wzruszył. Tak wspomina moment, kiedy nagle się rozkleił.
- Zawsze będę mieć jedną scenę przed oczami. W finale Erling Haaland strzela czwartego gola i wszyscy biegną do niego. Ale ja zatrzymałem się na środku boiska i zacząłem płakać. Nie wiem dlaczego. Wtedy zdałem sobie sprawę, że naprawdę zdobywamy puchar. To były czyste emocje. Dla mnie to było idealne zakończenie kariery w Dortmundzie - przyznaje.
Piszczek z Borussią dwukrotnie wywalczył mistrzostwo Niemiec. Do tego dochodzą trzy krajowe puchary i tyle samo Superpucharów. Do pełni szczęścia zabrakło mu zwycięstwa w Lidze Mistrzów.
Liga Europy: gigantyczna sensacja w meczu Borussii Dortmund! >>
Tajemnicze spotkanie Haalanda. Zidane zamieszany w rozmowy >>