Ta decyzja dużo ludziom powie o nowym prezesie PZPN, Cezarym Kuleszy. Tak dużo, że nie zdołają tego odkręcić żadne działania PR-owe. Bo trudno dociec, jaki jest proces myślowy Kuleszy, przez ostatni miesiąc nie da się za tym nadążyć. Koncepcje rodzą się tak, jakby ktoś je wymyślał na poczekaniu. Nie da się powiedzieć, że spektakl, którego jesteśmy świadkami, jest zaplanowanym procesem wyboru selekcjonera. Wygląda raczej na chaos i miotanie się od ściany do ściany.
Naród mamy i tak już mocno podzielony, a osoba Michniewicza jako selekcjonera jest w stanie podzielić Polaków równie mocno jak polityka czy kwestia szczepień. Dla mnie - a pewnie też dla wielu z was - reprezentacja to jest najważniejsza drużyna w kraju. Wiążą się z nią silne uczucia i emocje. Takie, jakie nosi się w sercu. Honor, duma, patriotyzm, prawość, uczciwość (z góry przepraszam za patos). Mnie się Czesław Michniewicz w ogóle z tymi wartościami nie kojarzy.
W żadnym zdrowym związku sportowym ktoś taki jak Michniewicz nie byłby nawet rozpatrywany do tak prestiżowego stanowiska jak trener reprezentacji kraju. Ze względu na niejasną przeszłość, z którą nigdy się uczciwie - wbrew temu, co twierdzi wspierający go organ medialny - nie rozliczył.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kapitalny gol w wykonaniu piłkarki! Trafiła idealnie
Dziś niektórym ludziom w środowisku piłkarskim i medialnym wygodnie jest udawać naiwniaków. Ale każdy, kto ma trochę oleju w głowie, wie, po co się w tamtych czasach utrzymywało kontakt z "Fryzjerem", który był mózgiem ustawiania meczów piłkarskich. A szczególnie jeśli tych połączeń było 711 przez 2,5 roku, czyli niemal codziennie.
Chętnie się dowiem na jakiejś konferencji prasowej, co tak ważnego miał wtedy do załatwienia pan "Czesław 711". A jeśli zostanie on selekcjonerem, to chętnie się też dowiem, czy prowadząc reprezentację też zamierza do kogoś dzwonić, czy jednak znajdzie chwilkę na rozmowę z zawodnikami. Warto to wyjaśnić wcześniej, żeby na przykład taki Lewandowski nie miał w szatni głupiej miny, widząc metody, jakich mu nie było dane poznać u Kloppa, Guardioli czy Heynckesa.
Zastanawiam się, dlaczego części dziennikarzy i kibiców nie przeszkadza, że selekcjonerem kadry mógłby zostać ktoś, kto ma z "Fryzjerem" w bilingach 711 połączeń, kto na swoim koncie ma choćby takie epizody, jak dzielenie między zawodników w autokarze - po pijaku - dolarów, które pochodziły od innej drużyny, co Michniewicz sam zeznał w prokuraturze. Czy naprawdę to jest najlepszy kandydat do tego, by wyjść na Stadion Narodowy, przy hymnie, z orłem na piersi, jako selekcjoner kadry?
Młodzi kibice (i młodzi dziennikarze) nie pamiętają tej gangreny, jaka trawiła polski futbol. Co tydzień mieliśmy "niedziele cudów", przekręty, ustawiane mecze. Kompletna degrengolada moralna, etyczna, ale i sportowa. Wszystko podszyte korupcją i ogólnym syfem, od którego uczciwi ludzie i wielcy sponsorzy trzymali się z dala.
Jak się dziś czują kibice, gdy czytają, że mecze, na których zdzierali gardła, były po chamsku i bezczelnie sprzedane? A później codziennością polskiej piłki stały się aresztowania. Piłkarze, działacze, trenerzy, sędziowie byli przywożeni do Wrocławia z kajdankami na rękach i z kurtkami na głowach, bo ze wstydu chowali twarz. Ja to świetnie pamiętam i wielu ludzi też jeszcze pamięta.
Warto pamiętać, że ci skorumpowani i korumpujący ludzie ze środowiska piłkarskiego nie wyparowali. Jedynie część z nich udało się skazać po długotrwałym i męczącym procesie. Reszta siedzi cicho, modląc się, żeby nic na nich nie wypłynęło. Ale są i tacy, którzy idą w zaparte i mają tupet sięgać nawet po największe zaszczyty.
Działalność mafii piłkarskiej to nie jest cukierkowa opowieść z filmu "Jak pokochałam gangstera". Ci ludzie byli bezwzględni. Działali według zasady: kto nie z nami, ten przeciwko nam. Niszczyli ludzi, opornym łamali kariery, słabszym łamali kręgosłupy moralne. Wielu dobrych sędziów zrezygnowało lub przepadło na zawsze.
"Fryzjer" był szefem piłkarskiej mafii. Miał swoje macki w PZPN, w środowisku sędziowskim i medialnym. Sędzia robił na boisku gruby przekręt na jego zamówienie, a "Fryzjer" dbał o to, żeby dziennikarze, których miał w kieszeni, wystawili arbitrowi wysoką notę w prasie. Albo żeby bronili go w ligowym programie telewizyjnym. Dzisiaj się tego nie pamięta. Albo nie chce pamiętać.
Czytam artykuł młodego dziennikarza pewnej poważnej, etosowej gazety, która zawsze o coś ważnego w Polsce walczyła. I ten dziennikarz pisze, że Michniewicz to jest najlepszy kandydat na selekcjonera, no bo megataktyk, "zadaniowiec" i takie tam pierdoły niepoparte faktami.
Czytam i widzę ten cielęcy zachwyt i naiwność młodego dziennikarza, którego Michniewicz zaprosił za kulisy swojej pracy. Pokazał mu drony, opowiedział o laptopach, tabletach, bazie danych i fragmentach meczów (z konkretnymi zagraniami) wysyłanych do zawodników. Co - swoją drogą - nie jest niczym wyjątkowym w Ekstraklasie, ale dziennikarz raczej o tym nie wie.
Jest "zajarany". Na tyle że zapomina napisać, jak udanie ten geniusz strategii wprowadził swoją taktykę w Legii. Czy czasem nie zostawił drużyny, która co roku biła się o mistrzostwo na spadkowym miejscu w Ekstraklasie? Szkoda, że nie popytał piłkarzy, w jakim stanie fizycznym i mentalnym zostawił zespół. Albo o to, jakie konflikty targały tą szatnią.
Argument, że Michniewicz to "zadaniowiec", to jest taka sama prawda jak to, że "Franz miał strzelać do papieża". Obrońcy Michniewicza opowiadają to, co im wygodne. "Zadaniowiec", bo awansował z Legią do Ligi Europy. A sezon wcześniej też awansował czy nie? Bo tego nie przypominają. Tamto zadanie się nie liczy, bo niewykonane przez "zadaniowca"?
Czytam peany o sukcesach "Czesława 711" z młodzieżową reprezentacją Polski. Że Michniewicz wygrał baraże z Portugalią i awansował do młodzieżowych mistrzostw Europy. A czy w następnej edycji eliminacji też awansował? Bo jakoś o tym nie piszą. A zdaje się, że przegrał, ile wlezie, i zrobił dokładnie to, co Sousa - uciekł z reprezentacji do klubu, bo ten lepiej płacił.
Jeśli się przypomina mecze młodzieżówki z Portugalią, to może warto by było też przypomnieć, jak Michniewiczowi poszło w dwóch meczach z takim potentatem jak Wyspy Owcze?
Ci, którzy nie są umysłowo leniwi, znajdą odpowiedzi. A inteligentni sami odpowiedzą sobie na pytanie, dlaczego prokuratorzy nie postawili Michniewiczowi zarzutów po tym, gdy dobrowolnie do nich przyjechał podzielić się swoją wiedzą.