Kryzys faworyta do awansu - relacja z meczu Widzew Łódź - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski

Po porażce z Dolcanem i remisie z Motorem przyszedł podział punktu w spotkaniu z KSZO. Piłkarze Widzewa w trzech meczach zdobyli zaledwie dwa "oczka", prezentując się w nich co najwyżej przeciętnie. Łodzianie nie mają pomysłu na doprowadzenie do sytuacji podbramkowych, czego efektem jest zaledwie jeden zdobyty gol w tych trzech spotkaniach.

Od pierwszej minuty meczu z KSZO przewagę mieli podopieczni Pawła Janasa. Na samym początku do siatki mógł trafić Marcin Robak, ale w ostatniej chwili ubiegł go Łukasz Matuszczyk. Chwilę później o krok od zdobycia gola był Piotr Kuklis, ale piłka po drodze trafiła w Tomasza Ciesielskiego.

Widzew utrzymywał się przy piłce, atakował, uderzał na bramkę Michała Wróbla. Gdy wydawało się, że łodzianie szybko zdobędą gola, goście wywalczyli rzut karny. Po fatalnym błędzie Jarosława Bieniuka faulować Adama Cieślińskiego w polu karnym musiał Ugo Ukah. Do piłki podszedł sam poszkodowany, zupełnie zmylił Macieja Mielcarza, uderzył piłkę "podcinką" w środek bramki, a ta... trafiła w poprzeczkę.

Widzewiacy zdawali sobie sprawę, że z KSZO, który na wyjazdach zdobył dotychczas zaledwie jeden punkt, wygrać meczu nie będzie łatwo. Goście najpierw nie wykorzystali rzutu karnego, chwilę później mogli objąć prowadzenie. Mogli, bo Krystian Kanarski, mając przed sobą pustą bramkę, nie trafił nawet... w piłkę.

Minutę później sprawdziło się powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska Łukasza Brozia piłkę strzałem głową skierował do siatki Marcin Robak. To dopiero pierwszy gol z gry napastnika Widzewa w tym sezonie. Wcześniej bramki zdobywał uderzeniami z rzutu karnego i wolnego.

Chwilę później łodzianie mogli prowadzić 2:0, ale piłki w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie opanował Przemysław Oziębała. Znakomitą szansę zmarnował także Krzysztof Ostrowski, który przebiegł z piłką pół boiska i mocnym strzałem pod poprzeczkę był bliski pokonania Wróbla. Golkiper KSZO stanął jednak na wysokości zadania.

Po przerwie goście zupełnie niespodziewanie doprowadzili do wyrównania. W 52. minucie w zamieszaniu podbramkowym najlepiej odnalazł się Marcin Kajca, który uderzał na bramkę Mielcarza. Piłka odbiła się jeszcze po drodze od Ukaha, zupełnie zmieniła tor lotu i wpadła do siatki.

Widzew atakował... To znaczy, starał się atakować. Po raz kolejny potwierdziło się, że piłkarze Janasa nie potrafią grać w ataku pozycyjnym, gdy rywal nastawiony jest na obronę. Niezależnie od tego, czy trener ustawi w drugiej linii czterech czy pięciu piłkarzy, środek pola zupełnie nie istnieje. Podobnie było w poniedziałek.

Łodzianie grali głównie "na aferę", kierowali długie piłki do napastników (z przodu grał pod koniec rosły stoper Ukah), którzy przegrywali pojedynki główkowe. I tak w kółko...

Faworyt do awansu w trzech ostatnich meczach stracił aż siedem punktów. Czy można już mówić o kryzysie Widzewa? Może tak, a może nie. Nie ulega jednak wątpliwości, że zespół Janasa czeka jeszcze wiele pracy. Widać wyraźnie, iż piłkarze są bardzo dalecy od swojej optymalnej dyspozycji.

Widzew Łódź - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 1:1 (1:0)

1:0 - Robak 29'

1:1 - Ukah 52' (sam.)

Składy:

Widzew Łódź: Mielcarz - Broź, Ukah, Bieniuk, Dudu, Budka, Szymanek, Kuklis (74' Grzeszczyk), Ostrowski, Oziębała (85' Piech), Robak.

KSZO Ostrowiec Świętokrzyski: Wróbel - Kajca (80' Frańczak), Szymoniak, Ciesielski, Matuszczyk, Kardas, Robaszek, Sobczyński, Cieśliński (90+2' Basta), Cieciura, Kanarski (46' Folc).

Żółte kartki: Ukah (Widzew) oraz Sobczyński, Robaszek (KSZO).

Sędzia: Piotr Siedlecki (Warszawa).

Widzów: 5500

Najlepszy piłkarz Widzewa: Marcin Robak.

Najlepszy piłkarz KSZO: Hubert Robaszek.

Piłkarz meczu: Marcin Robak.

Źródło artykułu: