Nieprzyjemny finał eliminacji mistrzostw świata wciąż boli wszystkich związanych z polskim futbolem. Choć Polska awansowała do baraży, to przez porażkę z Węgrami straciła rozstawienie i szansę na mecz u siebie w półfinale.
Trener Paulo Sousa przyznaje, że gdyby mógł jeszcze raz decydować, to podjąłby inne decyzje personalne, Robert Lewandowski dodaje, że mądry Polak po szkodzie, a w PZPN są wściekli, bo nie dość, że mocno utrudniliśmy sobie sportowe wejście w 2022, to także i finansowe.
Decyzja Paulo Sousy, w porozumieniu z Robertem Lewandowskim, o absencji naszego asa w ostatnim meczu (1:2 z Węgrami), bez wątpienia przyczyniła się do porażki i braku rozstawienia. Jeśli "ktoś" chciał sprawdzić, czy istnieje reprezentacja bez Roberta Lewandowskiego, to dostał brutalną odpowiedź, że nie!
9 milionów złotych "w plecy"
Aspekty sportowe to jedno, ale finanse to drugie. Rozstawienie dałoby nam grę na Stadionie Narodowym, co oznacza konkretne zyski. Ile dokładnie? Zakładając komplet widzów (a byłby na pewno) taki mecz oznacza 15 milionów złotych przychodu. Organizacja spotkania kosztuje 6 mln złotych, a więc czysty zysk oscyluje wokół 9 milionów złotych.
Tych pieniędzy już nie będzie, co ma wpływ na finanse związku. Jak pisał portal polsatsport.pl, w związku z niespodziewaną porażką z Węgrami (ale też kilkoma innymi czynnikami) poszczególne departamenty PZPN zostały poproszone o przygotowanie programu mocnych cięć.
220 mln złotych zakładanych przychodów
Z naszych informacji wynika, że w tym momencie zakładane przychody PZPN w przyszłym roku to 220 mln złotych, a wydatki, gdyby zachowano je na planowanym poziomie, to 270 mln. Brakuje więc okrągłych 50 mln. Skąd je można wziąć? Z pomocą wciąż może przyjść... reprezentacja Polski.
Gdyby udało się jednak awansować do finałów mistrzostw świata w Katarze, to PZPN zarobiłby co najmniej 12 milionów dolarów, bo tyle otrzymają uczestnicy mundialu. Patrząc na kurs dolara, łatwo obliczyć, że akurat taka kwota pozwoliłaby zasypać wspomnianą dziurę i cięcia nie byłyby niezbędne. W tym momencie te pieniądze, z oczywistych względów, nie są jednak wliczone w planowany budżet.
Choć oczywiście nikt nadziei jeszcze nie traci. Sousa, zwłaszcza teraz, ma sporo do udowodnienia, ale i Robert Lewandowski będzie miał ogromną motywację, aby wprowadzić Polskę na swój (być może ostatni) mundial.
Te straty można jeszcze odrobić
Przewidywane straty PZPN mogą być pomniejszone, jeżeli Polska wygra półfinał barażu, a szczęśliwe losowanie sprawi, że finał zagramy u siebie. Jeśli decydujący mecz mógłby odbyć się na Narodowym (zakładając, że nie będzie tam szpitala covidowego), to 9 mln złotych, a nawet więcej, zostałoby odzyskane. Na razie to jednak tylko gdybanie.
I jeszcze jedno. Planowane przychody w wysokości 220 mln złotych nie są rekordowe w historii PZPN. W 2019 roku było to niemal 290 mln. Skąd więc spadek w zakładanych wpływach?
Jak można usłyszeć, poza prawdopodobnym brakiem udziału w finałach mistrzostw świata chodzi też o to, że w 2022 roku nie będzie żadnych meczów eliminacyjnych kadry, których organizacja przynosi duże zyski. Bo eliminacje EURO 2024 zaczynają się dopiero w 2023 r.
Oszczędności tak, ale nie na szkoleniu
PZPN musi więc zacisnąć pasa, ale... prezes związku zapewnia, że, wbrew krążącym plotkom, nie ucierpi na tym szkolenie, jego oczko w głowie.
- Przy planowaniu budżetu na przyszły rok musimy brać pod uwagę różne scenariusze, w tym również taki, że nie zagramy na mistrzostwach świata - komentuje sytuację Cezary Kulesza. - Na pewno jednak nie będziemy oszczędzać na szkoleniu, to chcę wyraźnie podkreślić - podkreśla prezes PZPN.
- Od początku mojej prezesury to jeden z priorytetów działania PZPN. Środki na młodzież czy podnoszenie kwalifikacji trenerów oraz innych osób odpowiadających za rozwój piłki nożnej w Polsce muszą zostać zabezpieczone niezależnie od innych kwestii - mówi Kulesza.
180 milionów "finansowej poduszki"
Warto też zaznaczyć, że mimo prognozowanego spadku przychodów, PZPN posiada solidną "poduszkę finansową". Związek, w postaci obligacji i różnych lokat zgromadził przez lata około 180 mln złotych. A było tych środków jeszcze więcej, bo 230 mln zł, ale piłkarska centrala przeznaczyła część oszczędności na pomoc klubom, które mocno ucierpiały z powodu pandemii.
Glik na celowniku klubu Serie A
FIFA zdecydowała w sprawie Lewandowskiego
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pocisk! Bramkarz stał jak zamurowany