Tłumaczenie Paulo Sousy na konferencji prasowej po meczu z Wegrami (1:2) i oświadczenie Roberta Lewandowskiego, które wydał dwa dni po wydarzeniu oraz burza jaka rozpętała się po tych słowach to efekt tego, że selekcjoner i kapitan kadry nie nazwali rzeczy po imieniu. Sousa nie przyznał się publicznie, że popełnił błąd, a Lewandowski, że źle to wykombinował i w ostatnim meczu eliminacji powinien wystąpić. Skończyło się tak, że kapitan kadry nie zagrał, drużyna przegrała i straciła rozstawienie w marcowych spotkaniach barażowych o mistrzostwa świata w Katarze.
O tym, że obaj tak myślą, zdradził choćby materiał na reprezentacyjnym vlogu. W kulisach zgrupowania na "Łączy nas piłka" słyszymy słowa selekcjonera, który w przerwie meczu z Węgrami mówi: "Każdy dzisiaj, my także, nie podjęliśmy dobrych decyzji. We wszystkim". Na konferencji prasowej trener upierał się jednak, że "był to dobry test dla młodszych graczy" i że gdyby mógł, "podjąłby taką samą decyzję" (czyli znowu przegrał?). Widzimy, jak mocno różnią się przemyślenia Portugalczyka od publicznego komunikatu.
To samo tyczy się Lewandowskiego. Jego zmartwiona mina jeszcze w trakcie spotkania sugerowała, że kapitana już wtedy dopadł wielki kac moralny. Zaraz po końcowym gwizdku "Lewy" dopytywał Jakuba Kwiatkowskiego, menadżera drużyny, czy kadra ma jeszcze szansę na rozstawienie w barażach, co już w ogóle jest kuriozalne.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pocisk! Bramkarz stał jak zamurowany
Bo co, Lewandowski nie zna przepisów, nie interesowało go, jaki wynik musi osiągnąć kadra, by dostać się na mistrzostwa świata i to prawdopodobnie na jego ostatni mundial w karierze? Jeżeli tak faktycznie było, to jest wręcz amatorskie podejście naszego najlepszego piłkarza i sztabu reprezentacji. Im więcej poznajemy kulis, tym ta niepozorna sytuacja staje się coraz bardziej groteskowa.
I jeszcze to nieszczęsne oświadczenie Lewandowskiego, z którego wybrzmiewa jedno konkretne hasło: że napastnik "nigdy nie odmówiłby występu w kadrze". Jesteśmy w stanie uwierzyć w to Lewandowskiemu na słowo, dlatego, bo "Lewy" ciągnie naszą drużynę od lat za uszy, jest jej najlepszym strzelcem i pewnie największym fighterem kadry. Ale w tej konkretnej sytuacji nie o to chodzi. Lewandowski dokładnie wie, że to on wyszedł z inicjatywą odpoczynku i poprosił selekcjonera, by dał mu wolne na długo przed spotkaniem z Węgrami - o czym pisaliśmy już w niedzielę.
Oświadczenie Lewandowskiego nic nie wniosło, a tylko wznieciło dogasającą społeczną irytację. Sousa i Lewandowski zwyczajnie przekombinowali i przecenili potencjał reprezentacji. Popełnili błąd, z czego doskonale zdają sobie sprawę. Na koniec wystarczyło po prostu powiedzieć o tym wprost, a nie robić z ludzi idiotów.
Logika Paulo Sousy. O co chodzi selekcjonerowi?
Paulo Sousa komentuje porażkę. Zaskakujące słowa