Urodzony w Los Angeles, mający obywatelstwa amerykańskie, izraelskie i polskie, Ben Lederman długo był uważany za jedną z największych nadziei soccera w USA. W 2011 roku talent lewonożnego pomocnika dostrzegli też trenerzy w La Masii - akademii Barcelony, jednej z najlepszych na świecie.
- Jako 11-latek byłem przez tydzień na testach w Barcelonie i pamiętam doskonale, że ostatniego dnia powiedziano mi, że chcą, bym podpisał kontrakt. To był jeden z moich najszczęśliwszych dni w całym życiu i wspaniałe uczucie, które pamiętam do teraz - mówił nam w lutym.
FIFA zniszczyła marzenia
Grał wtedy w jednym zespole z Ansu Fatim czy Riquiem Puigiem, którzy dziś występują w pierwszej drużynie Dumy Katalonii. On nie miał takiej szansy. W 2014 roku FIFA ukarała Barcelonę zakazem transferowym w związku z nieprawidłowościami przy dokonywaniu transferów i procesów rejestracyjnych zawodników poniżej 18. roku życia (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski ostro o polskim systemie szkolenia. "Nie mogę powiedzieć, że widać światełko w tunelu"
Chodziło o 10 nieletnich piłkarzy spoza Europy sprowadzonych w poprzednich latach do La Masii. Wśród nich był właśnie Lederman. Łącznie spędził w Barcelonie 7 lat, ale od 2014 roku nie mógł występować w oficjalnych rozgrywkach. Stracił najważniejsze lata piłkarskiej edukacji.
- Byliśmy dziećmi i uniemożliwiając nam treningi w naszym klubie, zabrano nam to, co kochaliśmy najbardziej, czyli piłkę nożną. Niczego innego nie pragnęliśmy. Do dziś nie rozumiem, jak to się stało, bo to bardzo przykra sprawa i ciężko mi się o tym mówi - tłumaczył nam. Więcej TUTAJ.
Bezduszna decyzja FIFA zahamowała jego rozwój na kilka długich lat. W 2018 roku, jako 18-latek definitywnie rozstał się z Barceloną. Zakotwiczył później w belgijskim KAA Gent i izraelskim Hakoah Amidar Ramat Gan, ale nigdzie nie zagrzał miejsca.
Spokój pod Jasną Górą
Od lutego 2020 roku jest zawodnikiem Rakowa. W Częstochowie znalazł swoje miejsce na ziemi. W PKO Ekstraklasie wyróżnia się techniką i kreatywnością. W przeszłości był powoływany do juniorskich reprezentacji Stanów Zjednoczonych, ale dzięki występom w Polsce zdecydował się na grę dla Biało-Czerwonych.
Przyjął zaproszenie od Macieja Stolarczyka na listopadowe zgrupowanie reprezentacji U-21 i mecze eliminacji mistrzostw Europy z Niemcami (12.11) i Łotwą (16.11). Polski paszport zawdzięcza babci. - Urodziła się w Krakowie, skąd przeniosła się do Izraela, gdzie urodził się już mój tata - zdradził nam.
W trwającym sezonie rozegrał w drużynie Marka Papszuna 7 spotkań. Byłoby ich więcej, gdyby nie uraz kolana, którego nabawił się w lipcowym meczu eliminacji Ligi Konferencji Europy z Sudovą Marijampole. Rehabilitacja trwała trzy miesiące. Wrócił na boisko 16 października i od razu wskoczył do "11".
Nie jest jedyny
W koszulce z białym orłem na piersi może zadebiutować już w piątek. Zespół Stolarczyka zagra z Niemcami w Aspach. Reprezentacja U-21 wciąż jest w grze o awans do turnieju, ale porażka definitywnie pozbawi Biało-Czerwonych szans na udział w mistrzostwach.
Spotkania z Niemcami i Łotwą będą dla niego szansą na zadomowienie się w polskiej kadrze. Dla 21-latka dodatkową motywacją może okazać się fakt, że w marcu Biało-Czerwoni zmierzą się z Izraelem, czyli ojczyzną jego taty.
Co ciekawe, w kadrze Polski U-21 na listopadowe zgrupowanie są też inni piłkarze mający obywatelstwo innego kraju. Wśród powołanych znaleźli się też Nicola Zalewski oraz Dennis Jastrzembski. Pierwszy legitymuje się włoskim paszportem, a drugi - niemieckim.
Mecz eliminacji ME U-21 Niemcy - Polska rozpocznie się o godz. 18:15. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Oficjalnie. Steven Gerrard menedżerem Aston Villi >>
Szymański wiecznie na bocznicy. A może być jeszcze gorzej >>