Na zamknięcie fazy grupowej Ligi Europy sezonu 2015/2016 Legia Warszawa leciała do Neapolu. "Wojskowi" mieli jeszcze szansę na wyjście z grupy. Musieli odnieść zwycięstwo we Włoszech i liczyć na remis FC Midtjylland z Club Brugge. Za to Napoli miało już zapewnione pierwsze miejsce, a zwycięstwo z Legią oznaczało zdobycie kompletu punktów w fazie grupowej.
Do Włoch przyleciała grupa kibiców Legii, jednak bardzo szybko dali o sobie znać w negatywny sposób. Dochodziło do starć i ataków z użyciem materiałów wybuchowych domowej roboty i broni białej. Policja musiała niektórych aresztować.
Wojna z miejscowymi
Najgłośniejsza zadyma miała miejsce na Placu Garibaldiego, który jest niedaleko dworca kolejowego w Neapolu. Tam doszło do starcia polskich i włoskich kiboli. Walka trwała około pół godziny, po tym czasie pojawiła się policja.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Kibice Realu pytają czy to Cristiano Ronaldo?
Włoskie media opisywały, że kibole po obu stronach mieli materiały wybuchowe własnej roboty. Pisano też o bitwie na kije, metalowe pręty i noże.
Carabinieri aresztowali 16 osób. Wśród nich było siedmiu Polaków, a Legia informowała o aresztowanych sześciu jej kibicach. Postawiono zarzuty m.in. zakłócenia porządku publicznego, a jednemu dodatkowo nielegalnego posiadania noża. Pozostali aresztowani to Włosi i Bułgarzy kibicujący Napoli.
Podawano też informację o spalonym samochodzie, w którym znajdowali się młodzi Włosi. Za podpalenie mieli być odpowiedzialni polscy chuligani. Odpowiadający ze komunikację Legii Seweryn Dmowski podawał, że to auta Polaków zostały zniszczone.
Mówiło się o "polowaniu na Polaków", ale podkreślano też, że i polska strona szuka awantur. "Nie wszyscy Polacy przybyli do Neapolu w pokojowych zamiarach. Wielu z nich dotarło do Włoch autobusami lub prywatnymi samochodami, byli uzbrojeni, m.in w drewniane pałki" - pisał serwis Ilmattino.it. We wszystkich starciach mieli też zostać ranni policjanci.
Wydano aż 86 zakazów stadionowych, z czego 60 dla polskich kibiców. Siedmiu aresztowanych dostało też karę trzech lat pozbawienia wolności. W Neapolu liczono straty po bijatyce: zniszczono hotele, stację kolejową i sklepy w pobliżu lotniska.
Pięć nokautujących ciosów
Maurizio Sarri dał odpocząć kilku najważniejszym zawodnikom, wystawił w dużej mierze drugi garnitur. Mimo to Napoli dominowało nad legionistami. Polski zespół grał dość bojaźliwie, łatwo dawał zepchnąć się do defensywy. Efekt - 0:2 do przerwy po trafieniach Nathaniela Chalobaha i Lorenzo Insigne.
Legia nie była w stanie wyjść z własnej połowy. Można było odnieść wrażenie, że remis ją zadowala, a po 45 minutach było bardzo daleko do zdobycia choćby jednego punktu. Na początku drugiej części gry Napoli zadało kolejny mocny cios. Prowadzenie podwyższył Jose Callejon.
Wtedy coś w Legii drgnęło, zabrała się do roboty. Stojan Vranjes strzelił gola dla gości, ale ich zapędy zostały stłumione niemalże natychmiast. Szybka akcja Napoli i Dries Mertens trafił na 4:1.
Nadzieja umarła szybciej, niż przybyła. Do końca meczu trwały męki. Chciano jak najszybciej zakończyć to rozstrzygnięte już spotkanie. Sędzia doliczył jednak czas, co pozwoliło Mertensowi ustrzelić dublet, a Aleksandarowi Prijoviciowi ustalić wynik na 5:2 dla Napoli.
FC Midtjylland zremisowało Club Brugge, ale Legia zawiodła i to Duńczycy grali dalej. Kibice też się wtedy nie popisali. Wyjazd do Neapolu okazał się koszmarem dla warszawiaków.
Po latach przyjdzie okazja zrewanżować się za tamten mecz. Napoli dawno nie było tak mocne, a Legia potrafiła zaskoczyć w tej edycji LE.
Mecz SSC Napoli - Legia Warszawa o godzinie 21:00. Relacja na żywo będzie dostępna TUTAJ.
Czytaj też:
Legia przed misją niemożliwą?
Tego Legia nie może zrobić