Raków kontynuuje świetną passę. We Wrocławiu wystarczyło pięć minut

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: Mateusz Wdowiak
PAP / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: Mateusz Wdowiak
zdjęcie autora artykułu

Dwa błyskawiczne ciosy zadali piłkarze Rakowa w drugiej połowie. Śląsk zdołał odpowiedzieć pięknym strzałem Mateusza Praszelika. Ostatecznie zespół Marka Papszuna wytrzymał napór gospodarzy i trzy punkty pojechały do Częstochowy.

Śląsk Wrocław chciał zmazać plamę po ostatnim laniu w Poznaniu (0:4). Do wyjściowego składu gospodarzy na dobre wrócił Patryk Janasik. Defensor w rewanżowym spotkaniu trzeciej rundy kwalifikacji do Ligi Konferencji UEFA z Hapoelem Beer Szewa doznał kontuzji i pauzował przez dwa miesiące.

Na drodze ekipy Jacka Magiery stanął solidny Raków Częstochowa, który w sezonie 2021/2022 PKO Ekstraklasy przegrał tylko z Jagiellonią Białystok. - Myślę, że to będzie dynamiczny, otwarty mecz - mówił Marek Papszun na konferencji prasowej.

Jego zespół już w 5. minucie mógł objąć prowadzenie. Wszystko za sprawą płaskiej centry Frana Tudora z prawej strony. Szansę na zdobycie pierwszej bramki miał Mateusz Wdowiak. Piłkarz gości nieczysto trącił piłkę, a ta przeleciała tuż obok słupka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Kibice Realu pytają czy to Cristiano Ronaldo?

Po groźnej akcji Rakowa Częstochowa to Śląsk Wrocław przejął inicjatywę. Dobrze dysponowany był Erik Exposito, który swoimi rajdami mieszał w tym spotkaniu. Wydaje się, że w szeregach gospodarzy to Hiszpan wykazywał największą aktywność.

Pierwsza połowa nie porwała, a po przerwie właśnie Exposito mógł jako pierwszy trafić do siatki. Jego strzał zza pola karnego przeleciał jednak obok słupka. Drużyna Marka Papszuna odpowiedziała groźną akcją, a konkretnie mówiąc Vladislavs Gutkovskis. Łotysz minął w polu karnym Petra Schwarza i uderzył ale minimalnie niecelnie.

Chwilę później Gutkovskis już się nie pomylił. Napastnik Rakowa Częstochowa po świetnym podaniu Ivi Lopeza pokonał Michała Szromnika z bliskiej odległości. Po pięciu minutach goście prowadzili już 2:0. Tym razem to Łotysz asystował, a gola strzelił Ivi Lopez, który po jego podaniu miał przed sobą tylko Michała Szromnika.

Śląsk Wrocław złapał kontakt po pięknym strzale Mateusza Praszelika po długim rogu. Temperatura na boisku była wysoka, Szymon Marciniak w przeciągu dwóch minut wyciągnął trzy żółte kartki. Drużyna Jacka Magiery nie rezygnowała i walczyła o remis.

Ostatecznie Raków wygrał sobotnie spotkanie 2:1 i awansował na trzecie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy.

Zobacz też: - Kontrowersje w hicie Serie A. Piłkarze Interu byli wściekli [WIDEO]Gwiazdor futbolu zaszalał. Jeździ autem wartym fortunę!

Źródło artykułu: