To się właściwie nie zdarza. Sytuacja, żeby Robert Lewandowski w dwóch z rzędu meczach Bundesligi nie strzelił gola, ostatni raz miała miejsce dwa lata temu. Kapitan naszej kadry mógł sobie powetować to w reprezentacji Polski.
Okazja była idealna, bo przeciwko San Marino często strzela się worek goli. Ale Lewandowski zdążył oddać sześć strzałów, lecz tylko dwa z nich były celne. Miał zaledwie 24 kontakty z piłką. Widoczne było jego niezadowolenie, które przejawiało się w pretensjach do Przemysława Płachety czy Przemysława Frankowskiego. - Nie wyciągałbym po sobotnim meczu pochopnych wniosków. Gdy zawodnik czuje się słabiej fizycznie czy jest odcinany od podań, może pojawić się frustracja. Niejednokrotnie widzieliśmy Lewandowskiego próbującego wytłumaczyć werbalnie pewne rzeczy młodszym graczom. Taki jest przywilej gwiazdy, widzimy to również u Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo - tłumaczy nam Tomasz Frankowski, były reprezentant Polski.
Znów pusto w worku Lewandowskiego
Lewandowski nienasycony, to zwykle koszmarna wiadomość dla rywali. Ale w meczu z Albanią wcale nie było lepiej. "Lewy" uderzał na bramkę tylko raz i został zablokowany. Wygrał tylko cztery z trzynastu pojedynków. - Parę razy już się zastanawialiśmy nad formą Roberta i najczęściej odpowiadał na to hattrickami. Jego dyspozycją w ogóle się nie przejmuję. To prawda, że grał trochę poniżej oczekiwań. Mimo że nie strzelił gola w Tiranie, wykonał na boisku dużo pracy. Po prostu nie był widoczny w sytuacjach strzeleckich - mówi 47-latek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za gol w Polsce! Można oglądać godzinami
Dlaczego zatem Lewandowski w ostatnich pięciu meczach (po dwa w Bundeslidze i reprezentacji oraz jednym w Lidze Mistrzów) strzelił tylko dwa gole? Jak na wyczyny "Lewego" to wynik mocno przeciętny. Dość powiedzieć, że tylko w tym sezonie dla Bayernu strzelił 13 goli w... dziesięciu meczach.
- Być może jest podmęczony i potrzebuje oddechu. Występuje nie tylko w reprezentacji i Bundeslidze, ale i w Champions League, przez co gra na okrągło. Mam nadzieję, że to chwilowy regres, a niedociągnięcia fizyczne w listopadzie znikną i z Węgrami zagra tak, że ręce same się będą składały do oklasków - dodaje Tomasz Frankowski.
Nasz rozmówca ma jednak świadomość, że najważniejsze są zwycięstwa zespołu, a nie indywidualne popisy. Polska jest na drugiej pozycji w grupie, ma 17 punktów, o dwa więcej niż Albania. - Najważniejsze, że z Robertem w nie najlepszej dyspozycji i tak sięgnęliśmy po sześć "oczek". Myślę, że nie wszyscy kibice się tego spodziewali - uważa.
Byli inni
Bardzo istotne jest to, by Lewandowski nie był osamotniony w ofensywie. Za kadencji Paulo Sousy kadra zdobyła 32 bramki, z czego dziewięć jest autorstwa 33-latka.
- Niejedna "dziewiątka" musi na swoich barkach nosić brzemię sukcesu drużyny. Bardzo dobrze, że mamy takich kadrowiczów, którzy mogą mu pomóc. Brawa dla Adama Buksy i Karola Świderskiego za trafienia podczas tego zgrupowania. Cieszy fakt, że zarówno oni, jak i Krzysztof Piątek są skuteczni - kończy Frankowski.
Teraz Lewandowskiego czeka ligowy mecz z Bayerem Leverkusen. Ten został zaplanowany na niedzielę. Natomiast w listopadzie zagramy dwa ostatnie eliminacyjne spotkania - z Andorą oraz Węgrami. Wszystko wskazuje na to, że zajmiemy drugie miejsce i wystąpimy w przyszłorocznych barażach.
Zobacz też:
Albańczycy grożą żonie Świderskiego
"Barbarzyńcy, stadionowi bandyci". Tomaszewski grzmi po skandalu