[tag=5496]
Łukasz Piszczek[/tag] dziś skupia się na walce na trzecioligowych boiskach w barwach LKS-u Goczałkowice-Zdrój. Jeszcze kilka miesięcy temu był jeszcze na piłkarskim topie, jako obrońca Borussii Dortmund. 36-latek jednak uznał, że czas skończyć z profesjonalnym futbolem.
Niemcy jednak wciąż pamiętają o naszym rodaku. Piszczek tym razem został zaproszony do podcastu "Kicker meets DAZN" i poruszył kilka ciekawych wątków. Jeden z nich dotyczy momentu, w którym nastąpił punkt zwrotny w BVB.
Klub z Dortmundu miał świetny okres, gdy grali tam Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski. Borussia wtedy dwa razy z rzędu wygrała Bundesligę i zagrała w finale Bundesligi. Potem trudno było powtórzyć tamte sukcesy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski czasem się myli. Tak przegrał z Muellerem!
- Odejście Mario Gotze doprowadziło do największego rozłamu w drużynie, bo to pokazało nam, że nie będziemy wiecznie grać razem. To był szok, bo wtedy wszyscy zastanawiali się, co byśmy osiągnęli, gdybyśmy dalej tak grali - wspomina Piszczek.
Były reprezentant Polski w tej samej rozmowie wrócił do jeszcze bardziej odległych czasów. Chodzi o moment, w którym w Hercie Berlin zmieniono mu pozycję z napastnika na prawego obrońcę.
- Na początku tego nie chciałem. Graliśmy sparing z jakąś drużyną z siódmej lub ósmej ligi, a na tablicy było napisane, że gram na obronie. Poszedłem do trenera zapytać, czy się nie pomylił. (...) Zmiana pozycji jednak uratowała mi karierę. Gdybym pozostał napastnikiem, to prawdopodobnie wróciłbym do Polski dziesięć lat wcześniej. To był strzał w dziesiątkę - opowiada.
Transfery. Borussia Dortmund szuka następcy Łukasza Piszczka. Jest kandydat >>
Łukasz Piszczek o swoim nowym, piłkarskim życiu. "Tutaj trzeba się wysilić" >>