Kapitan Pogoni Szczecin nie gryzł się w język po kompromitacji

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Damian Dąbrowski
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Damian Dąbrowski

Szczecinianie potknęli się na pierwszej przeszkodzie w Fortuna Pucharze Polski, a był nią drugoligowy KKS 1925 Kalisz. - To jest blamaż. Na boisku nie widać naszego potencjału - mówi Damian Dąbrowski.

Powiększa się galeria wstydu Pogoni Szczecin prowadzonej przez Kostę Runjaicia. Z Fortuna Pucharu Polski drużyna Niemca odpadała wskutek porażek z GKS-em Katowice, Stalą Mielec i KKS-em 1925 Kalisz. Wszyscy wspomniani przeciwnicy grali na niższym szczeblu niż PKO Ekstraklasa, kiedy eliminowali Portowców. We wtorek drugoligowiec z Kalisza wygrał zasłużenie 2:1, choć to Pogoń jako pierwsza zdobyła prowadzenie.

- Na pewno potencjał naszej drużyny jest większy, ale należy dążyć do tego, żeby było widać go na boisku. Po całości daliśmy plamę i jesteśmy tego świadomi. To jest blamaż - mówi kapitan Damian Dąbrowski w rozmowie z oficjalną stroną klubu.

- Nie przystoi drużynie, której celem są czołowe miejsca w ekstraklasie, przegrywać w ten sposób z drugoligowcem. Czasu nie cofniemy i możemy sobie powiedzieć dużo rzeczy, ale wszystko należało pokazać na boisku. Było na to 90 minut - dodaje pomocnik.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bramkarz popełnił błąd. Padł super gol

Szczecinianom nie pomógł Jakub Bursztyn. Bramkarz zagrał zamiast Dantego Stipicy i przepuścił dwa z czterech strzałów celnych kaliszan, nie popisał się żadną spektakularną interwencją. Winnych porażki było znacznie więcej niż tylko Bursztyn, ale na pewno nie podkopał pozycji Stipicy w składzie Pogoni.

- O naszym celu wygrania Pucharu Polski można zapomnieć po pierwszym meczu. Zawaliliśmy robotę i nikt nie jest z tego zadowolony. Mamy do zmazania już nie jedną, dwie, trzy, a cztery plamy, ponieważ również w lidze nie notujemy dobrych wyników - wspomina Bursztyn.

- KKS odpowiedział szybko dwoma golami na naszego jednego. To na pewno jeszcze bardziej zbudowało przeciwnika - świadomość, że był w stanie podnieść się po straconej bramce. W drugiej połowie 11 graczy z Kalisza było na własnej połowie, bronili się i wybijali piłkę. Mieliśmy jedną, dwie szanse na wyrównanie, ale ostatecznie tego nie zrobiliśmy - dodaje Bursztyn.

Czytaj także: Pogoń Szczecin zrobiła prezent wrogowi
Czytaj także: Pozostał żal. Jedno zmartwienie Runjaicia i Probierza

Źródło artykułu: