Od Kotła Czarownic do Basenu Narodowego. Mecze Polski z Anglią rozpoczęły wielką erę w historii polskiej piłki

PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: polski kibic i ochrona w pościgu na zalanym wodą boisku przed meczem eliminacyjnym piłkarskich mistrzostw świata Polska - Anglia
PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: polski kibic i ochrona w pościgu na zalanym wodą boisku przed meczem eliminacyjnym piłkarskich mistrzostw świata Polska - Anglia

Najpierw Anglicy się nas bali, potem się z nas śmiali. Historia meczów Polski z Anglią to coś więcej niż tylko wydarzenia na boisku i suchy wynik.

Gdyby zapytać przypadkowego przechodnia o najważniejszy mecz reprezentacji Polski, pewnie wskaże ten z Anglikami na Wembley w 1973 roku. Ale tych spotkań, które mają nietypowe historie w tle, było znacznie więcej. Anglia zawsze była dla nas więcej niż rywalem. Przypominamy najbardziej charakterystyczne i pamiętne mecze Polaków z Anglikami.

1973 Polska - Anglia 2:0
Narodziny "Kotła Czarownic" na Stadionie Śląskim


- Kiedy wychodziliśmy na mecz w Chorzowie... Ten huk! Grałem z Milanem, Realem, z Benficą i na największych stadionach w Anglii. Ale w Chorzowie to był największy hałas jaki w życiu słyszałem. Wychodziłem na wiele stadionów na całym świecie, ale tego nie zapomnę. Ryk, który był na Śląskim był niesamowity. Miałem wrażenie, że gdy wychodziliśmy z tunelu i wchodziliśmy na murawę, ten krzyk jakby w nas uderzał - opowiadał Roy McFarland, uczestnik pierwszego meczu eliminacji mundialu 1974.
Polacy byli wówczas mistrzami olimpijskimi, Anglicy jednymi z kandydatów do tytułu mistrza świata. Tylko jedna z tych drużyn mogła zagrać w turnieju.

W książce "Mecze polskich spraw" Stefan Szczepłek pisze: "Pewność siebie Anglików gasła w miarę zbliżania się do boiska. Kiedy już na nie wyszli, zobaczyli szarą masę 100 tysięcy ludzi, schowanych częściowo wśród śląskich dymów, skandujących jakieś hasła w nieznanym Anglikom języku, usłyszeli, jak śpiewa się polski hymn - i miny in zrzedły. Nic dziwnego, że angielscy dziennikarze (akredytowało się ich 41) nazwali to miejsce Kotłem Czarownic".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramka-marzenie! Można oglądać do znudzenia

Polska niesiona dopingiem 90 tysięcy widzów zagrała fantastyczny mecz i pokonała Anglików 2:0.

- Rozmiary naszego sukcesu pojąłem dopiero za kilka dni, kiedy Jacek przyniósł plik gazet dosłownie z całego świata, a wśród nich komentarze na temat naszego meczu. Można było od ich lektury doznać zawrotu głowy. A listy z wyrazami najwyższego uznania, rysunki dzieci szkolnych, wierszyki i naukowe rozprawy - było tego całe worki, powędrowały do archiwum związku - wspominał Kazimierz Górski w swojej autobiografii.

1973 Anglia - Polska 1:1
Nie klaun a cyrkowiec

Pierwszy mecz niestety okupiliśmy kontuzją Włodzimierza Lubańskiego, a więc Roberta Lewandowskiego tamtych czasów, jednego z najlepszych napastników świata. Na Wembley goście chcieli zgotować nam podobne przyjęcie, jakie mieli w Chorzowie. Polacy nie przestraszyli się.

Przed meczem w studiu telewizyjnym genialny angielski trener Brian Clough nazwał naszego bramkarza Jana Tomaszewskiego klaunem. A ten podczas meczu dał fantastyczny show, popisał się naprawdę cyrkowymi zdolnościami. Ale bardziej tymi zarezerwowanymi dla wybitnych akrobatów.

"Tomaszewski udowodnił, że można go nazwać na różne sposoby, ale na pewno nie klaunem. Pokazał kilka akrobatycznych i ekscentrycznych interwencji" - napisał w biografii selekcjonera Anglików Sir Alfa Ramseya, Leo McKinstry.

Tak kiedyś opowiadał nam angielski napastnik Allan Clarke: - Było zdaje się 10 minut do końca, ja stałem jakieś 12, może 14 jardów przed polską bramką. Dostałem piłkę i strzeliłem. Byłem naprawdę dobrym napastnikiem. Wiedziałem, kiedy piłka wpadnie do bramki. Ta piłka była już w bramce. Podniosłem rękę w geście triumfu. I nagle pojawił się on. W żółtej koszulce. Nigdy nie zapomnę tej żółtej koszulki. Nie mogłem w to uwierzyć.

Do dziś ten mecz pozostaje jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym w historii polskiego futbolu.

1986 Anglia - Polska 3:0
Lineker zakochany w Polsce


Podczas mundialu w Meksyku przegraliśmy trzema bramkami. Wszystkie strzelił Gary Lineker. Dla niego to najważniejszy mecz w życiu. - Ten mecz zmienił los mojej kariery. Gdybym wtedy nie strzelił tych goli, to pewnie nie zagrałbym już więcej dla reprezentacji Anglii. Przed tym spotkaniem miałem passę sześciu meczów bez bramki. Kolejny oznaczałby lawinę krytyki. Udało się strzelić trzy gole w dwadzieścia kilka minut, hat-trick, następnie dublet z Paragwajem i awans do ćwierćfinału. Dzięki temu zostałem królem strzelców mundialu i trafiłem do Barcelony. Zdecydowanie ten mecz zmienił moje życie i karierę. Kocham cię Polsko - powiedział słynny napastnik w programie "Co nosiłem".

1989 Anglia - Polska 3:0
Polacy wyrzuceni z treningu w... parku królowej


Drużyna Wojciecha Łazarka po wygranej z Albanią i porażce ze Szwecją, znalazła się pod ścianą. Z Anglią przegrać nie mogła. Roman Kosecki wspomina w swojej autobiografii: "Choć w Polsce zmieniał się ustrój, organizacyjnie jako kadra tkwiliśmy w głębokim PRL-u. Okazało się, że nikt nie załatwił nam boiska, więc selekcjoner zarządził trening w parku. Zakładamy dresy i ruszamy między drzewa. Tyle że pięć minut po rozpoczęciu zajęć zjawiają się strażnicy w charakterystycznych czerwonych kombinezonach i wysokich czarnych czapkach. - Panowie, co wy wyprawiacie, przecież ten teren należy do królowej Elżbiety". Przetłumaczyliśmy Łazarkowi, że wtargnęliśmy na królewski teren i musimy zakończyć trening.

Polacy ostatecznie przegrali 0:3 i właściwie stracili szansę na awans do mundialu. Wojciech Łązarek powiedział w rozmowie z dziennikarzami: "Życie jest jak tramwaj. Jedni wsiadają, drudzy wysiadają. Ja właśnie wysiadam". Kilka dni później zastąpił go Andrzej Strejlau. Kariery reprezentacyjne zakończyli Roman Wójcicki, Jerzy Wijas i bohater 1982 roku, Waldemar Matysik.

"Wembley kiedyś coś otworzyło, teraz Wembley coś zamyka. W teorii szanse są, ale nie z tą reprezentacją i nie z tą grą. Żałuję, że przyszło mi komentować takie spotkanie, ale myślę, że piłka nie stanowi naszego głównego zainteresowania. Przed nami Polakami ważniejsze sprawy w dniu jutrzejszym" skomentował Dariusz Szpakowski. Mecz odbył się 3 czerwca. Dzień później w Polsce odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory parlamentarne do tzw. sejmu kontraktowego. Był to początek końca PRL.

1990 Anglia - Polska 2:0
Słynna pomyłka Szpakowskiego


Ze stadionu Wembley wita państwa Dariusz Ciszewski! Ten sam stadion, 17 października, tyle, że 17 lat później. Tak transmisję kolejnego starcia z Wyspiarzami rozpoczął Dariusz... Szpakowski.

Ten 17 października miał dla nas symboliczne znaczenie. Wcześniej kadra narodowa grała tego dnia cztery razy i nigdy nie przegrała. Tym razem passa została skończona. W rocznicę wielkiego meczu na Wembley zagraliśmy średnio, przegraliśmy 0:2. Był to początek kolejnych nieudanych eliminacji, tym razem do EURO 1992. Kolejną, piątą już bramkę w ciągu zaledwie 4 lat strzelił nam Gary Lineker.

1993 Polska - Anglia 1:1
Wielka bijatyka w tunelu


Gdyby w latach 90. zakładać się o to, kogo wylosujemy w kolejnych eliminacjach, w ciemno można było obstawiać Anglię. Również w kwalifikacjach do mundialu w USA musieliśmy zmierzyć się z tą drużyną. Roman Kosecki tak pisał w swojej autobiografii: "Szykowaliśmy się na bitwę na boisku. Tymczasem nieoczekiwanie rozpoczęła się ona już w tunelu. Paul Gascoigne stał i mruczał pod nosem o pieprzonej Polsce. Potraktowaliśmy to z Piotrkiem Świerczewskim jako zaproszenie do rozmowy. - F... Poland? Zaraz to k... odszczekasz. Po chwili w przepychankach brali udział niemal wszyscy zawodnicy. Sędzia gwizdał jak szalony. W końcu wyszliśmy na murawę. Pokazaliśmy sobie jeszcze po środkowym palcu, a "Świerszczu" popatrzył na Gascoigne'a i wykonał ręką charakterystyczny gest, jakby coś ścinał. Paul chyba zrozumiał wiadomość. "Zobaczysz, zaraz będziesz miał połamane nogi".

Ostatecznie Gascoigne strzelił bramkę na 2:0, potem zaliczył symboliczną asystę przy strzale Stuarta Pearce'a z wolnego i Anglia rozniosła Biało-Czerwonych 3:0.

2012 Polska - Anglia 1:1
Basen Narodowy


Był to 16 października, a więc dzień przed magiczną datą polskiej piłki. W dużym skrócie, przez cały dzień padał deszcz i boisko nie nadawało się do użytku. - Nie zasłoniliśmy dachu wcześniej, bo takie było życzenie organizatora meczu, czyli PZPN - powiedział Jakub Wojtaś, dyrektor Narodowego Centrum Sportu.

To była decyzja zarówno trenerów jak i piłkarzy. Dzień wcześniej uparli się, by dachu nie zasuwać. Gdy deszcz był coraz mocniejszy i nic nie wskazywało na to, że ustanie, było już za późno. Organizatorzy modlili się o koniec. Ale ten nie nadchodził.

- Przy takiej ilości deszczu żaden system by nie wystarczył. Co innego, gdyby ulewa skończyła się po 20 minutach. Wtedy po kilku godzinach drenażu murawa jest gotowa. Zamknięcie i otwarcie dachu trwa kwadrans, ale nie może się odbywać w temperaturze poniżej zera stopni, przy silnym wietrze lub lejącym deszczu. Zamykanie go w trakcie ulewy mogłoby być niebezpieczne, bo woda spadłaby na ludzi na trybunach - mówiła rzeczniczka NCS Daria Kulińska.

W pewnym momencie sędzia wyszedł na murawą, rzucił piłkę na ziemię. Ta nie odbiła się nawet na centymetr, ugrzęzła w wodzie. Delegat FIFA Daniel Jost ze Słowenii podjął decyzję o przełożeniu meczu. Nazajutrz Polacy i Anglicy zremisowali 1:1.

Źródło artykułu: