Czwartkowy wieczór był wyjątkowy dla polskich kibiców. Po raz ostatni reprezentacja Polski na PGE Narodowym grała jeszcze w 2019 roku, gdy na zakończenie udanych eliminacji Euro 2020 pokonała Słowenię 3:2. W trakcie pandemii koronawirusa, obiekt został przekształcony w szpital.
Powrót okazał się bardzo korzystny, gdyż kadra Paulo Sousy pokonała Albanię 4:1. - Ten mecz trzeba było wygrać, trzy punkty musiały zostać w Polsce. Na początku to wyglądało niemrawo, ale koniec końców dobrze to się skończyło - mówił nam Jacek Bąk (zobacz więcej-->).
Przez kilka lat stadion w Warszawie stał się świątynią Polaków. Biało-Czerwoni rozegrali na stołecznym obiekcie 28 spotkań: 18 wygrali, 8 zremisowali i tylko 2 przegrali. Ostatniej porażki na Stadionie Narodowym doznali 7,5 roku temu - 5 marca 2014 roku w meczu towarzyskim ze Szkocją (0:1).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cudowne uderzenie z rzutu wolnego. Nie uwierzysz, kto strzelał
Od tego momentu Polacy pokonali w stolicy reprezentację Niemiec, Danii czy Rumunii. W Warszawie pieczętowali awanse do Euro 2016, MŚ 2018 i Euro 2020 (więcej TUTAJ).
PGE Narodowy jest także szczególnym miejscem dla Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski na jednym z najnowocześniejszych stadionów na świecie, strzela gole jak na zawołanie.
Na stołecznym obiekcie "Lewy" zdobył już 27 bramek oraz zaliczył 13 asyst. Pierwszą strzelił podczas meczu otwarcia Euro 2012 z Grecją (1:1). Jego znakomita passa rozpoczęła się jednak trzy lata później. Dość powiedzieć, że w ostatnich 16 meczach zgromadził aż 23 gole.
"Lewy" kilkukrotnie kończył mecz zdobywając hat-tricka. Tak było przy okazji spotkań z Rumunią (3:1), Danią (3:2) oraz Gruzją (4:0).
Ciekawie wygląda także inna statystyka. Od 2012 roku reprezentacja Polski na PGE Narodowym strzeliła 65 bramek. Łatwo wyliczyć, że Lewandowski zdobył w tym czasie 42 procent swoich goli dla Biało-Czerwonych. Na pozostałe 58 procent składają się gole 19 innych piłkarzy.
- Cały czas mówię, że jest spora różnica umiejętności między Robertem a innymi. Moim celem jest tę różnicę niwelować, wspierać jego i całą drużynę. Robert rozumie, że w kadrze musi pracować cztery, pięć razy więcej. Jest prawdziwym liderem. Zawodnicy tacy jak Robert robią różnice w kluczowych momentach i pchają drużynę do przodu - podkreślał selekcjoner Paulo Sousa.
Co dalej? Przed Lewandowskim ogromne wyzwanie. Pojedynek z San Marino będzie spacerkiem, jednak kilka dni później Biało-Czerwoni zagrają prestiżowy pojedynek z Anglią. Kapitan kadry nie mógł wystąpić w pierwszym meczu na Wembley z powodu kontuzji. Wyspiarze wygrali wówczas 2:1 i Polacy mają teraz idealną okazję na rewanż. Oby z Robertem Lewandowskim w roli głównej.
Zobacz także:
Złe informacje z Francji o Arkadiuszu Miliku. Nie tak to miało wyglądać