Od 1 lipca 34-latek był wolnym zawodnikiem, ale prezydent Joan Laporta wielokrotnie uspokajał fanów Barcelony. Wszystko wskazywało na to, że Lionel Messi po wakacjach zamelduje się w klubie i podpisze kontrakt.
W czwartek zarząd "Dumy Katalonii" poinformował o rozstaniu ze swoją legendą. Osiągnięto porozumienie w sprawie warunków pięcioletniej umowy, lecz nie można było jej sformalizować ze względu na problemy ekonomiczne i strukturalne.
Sam zawodnik wyraził chęć pozostania w Barcelonie. Wystarczy podkreślić, że Messi zgodził się na drastyczną obniżkę pensji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kto bogatemu zabroni? Tak spędza wakacje Cristiano Ronaldo
Katalończycy wpadli w poważne kłopoty finansowe - mówi się o miliardowym długu. Tebas ostrzegał, że w zaistniałej sytuacji klub nie będzie mógł przedłużyć współpracy z największą gwiazdą. - Jeśli żaden zawodnik nie odejdzie, to będzie niemożliwe. Jedną rzeczą jest przekroczenie limitu wynagrodzenia, a czym innym jest przedłużenie kontraktu lub rejestracja piłkarzy - mówił niedawno Javier Tebas (więcej TUTAJ).
Władze Primera Division, z Tebasem na czele, pozostały nieugięte i obniżyły Barcelonie limit wynagrodzeń z 347 do 167 min euro rocznie.
Liga porozumiała się z funduszem inwestycyjnym CVC. Na konto Barcelony i Realu mogło wpłynąć nawet po 250 mln euro, wówczas Messi prawdopodobnie zostałby w Hiszpanii. Giganci stanowczo się temu sprzeciwili, ponieważ Primera Division otrzymywałaby aż 11 proc. kwoty z praw telewizyjnych. To może być początek sagi z udziałem Argentyńczyka.
Czytaj także:
Trzy kluby w grze o Leo Messiego! Nazwa jednego to sensacja
Gablota pełna pucharów. Dorobek Leo Messiego robi wrażenie