Dobrze zorganizowana obrona, spora dawka farta i można osiągnąć korzystny wynik w Zagrzebiu. Legia Warszawa remisując odniosła ogromny sukces. Zwłaszcza biorąc pod uwagę różnicę między Dinamem Zagrzeb a mistrzem Polski.
Tylko w dwóch ostatnich sezonach na wyjeździe z Dinamem przegrywała Atalanta Bergamo, Tottenham, rosyjskie kluby Krasnodar i CSKA Moskwa. Remisował Feyenoord czy Szachtar. Samo myślenie o remisie w tych okolicznościach było zuchwałością. A jeszcze biorąc pod uwagę ostatni mecz ligowy Legii w Radomiu czy mecze pucharowe z Florą Tallin...
Co tu dużo mówić, różnica między Dinamem a Legią była większa niż różnica między Legią a Florą. Potwierdza to statystyka strzałów. 16:6 i 7:2 w celnych. Drużyna mistrza Polski przyjechała do stolicy Chorwacji przetrwać i coś wyszarpać. I to się udało.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi
Trzeba oddać Czesławowi Michniewiczowi, że jego plan na mecz był dobry. Nie mieliśmy prawa oczekiwać, że Legia zagra otwartą piłkę. To by było samobójstwo.
W linii defensywnej Legii było bardzo gęsto, zawodnicy grali w niewielkich odległościach, co zmuszało rywali do strzałów z dystansu. Legia czyhała na swoją szansę w szybkim ataku, w pierwszej połowie miała nawet swoją okazję, ale jej nie wykorzystała.
Generalnie w ofensywie było sporo chaosu, była to trochę gra na farta. W Ekstraklasie drużyna wygrywa jakością indywidualną, tu byli w odwrocie. Legioniści mieli w tym spotkaniu wiele strat, podania były często niedokładne. Trudno powiedzieć czy to presja czy mniejsza przestrzeń. Na pewno ofensywnie Legia wyglądała blado. Ale próbowała i to się chwali. Zwłaszcza przy stanie 0:1 piłkarze z Warszawy zaatakowali, mieli moment świetnej gry, zniwelowali ubytki.
W końcu Ernest Muci znalazł sobie trochę miejsca i pięknie uderzył z dystansu dając Legii sensacyjny remis. Ten wynik to na pewno sukces Michniewicza. Legia, co tu dużo mówić, nie ma dziś jakości na Europę, nie ma żadnej myśli przewodniej, jeśli chodzi o sposób budowania drużyny. To zarzut bardziej do dyrektora sportowego niż do trenera. Trudno mieć tu pretensje do szkoleniowca, w końcu tak krawiec kraje jak mu materii staje.
Co do rewanżu można mieć sporo obaw, bo jednak trudno przypuszczać, że nagle zawodnicy Dinama stracą przewagę indywidualną. Ale jest też kilka pozytywów. Choćby to, że Legia potrafiła się podnieść w bardzo trudnej sytuacji, zawodnicy sami sobie udowodnili, że siłą woli są w stanie choć na chwilę zdominować silniejszego rywala.