Po co nam sędziowie z Japonii?

Kenji Ogyia wraz ze swoimi asystentami przyjechał do Polski, by sędziować mecze w polskiej lidze. Wszystko w ramach wymiany między Polską, a Japonią. Nasi sędziowie mieli się uczyć pracy w kraju Kwitnącej Wiśni, a japońscy, nad Wisłą.

Jednak Kenji Ogyia podczas meczu KGHM Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów działał na nerwy obu drużynom. Nie wytrzymał Waldemar Fornalik, trener Niebieskich: - Nigdy nie oceniam pracy sędziów, ale wydaje mi się, że niektóre z tych kartek były zbyt pochopnie pokazane - mam na myśli kartki po obu stronach. Sądzę, iż lepiej dla widowiska byłoby, gdyby obie drużyny kończyły ten mecz w pełnym składzie.

Inni piłkarze pytani o pracę sędziego także nie byli zadowoleni. - Arbiter? Nie, nie będę się wypowiadał - machnął ręką zrezygnowany David Caiado. - Tam w jednej sytuacji powinien być karny - dodał Portugalczyk.

Japończyk w meczu Zagłębia z Ruchem pokazał aż 9 żółtych kartek i trzy czerwone. Wyrzucił z boiska dwóch piłkarzy gości: Macieja Sadloka oraz Rafała Grodzickiego. Z Zagłębia boisko musiał opuścić Ilijan Micanski. Nie uznał też gola strzelonego przez gospodarzy, ale to była dobra decyzja.

- Wolę już polskiego sędziego, niż tego Japończyka - mówili po meczu piłkarze obu drużyn.

Komentarze (0)