5 
Wielkie kontrowersje wzbudza zachowanie Arturo Vidala, który niedawno trafił do szpitala z powodu zapalenia migdałków. Wyszło także, że jest zakażony koronawirusem. Okazuje się, że do tego drugiego w ogóle nie powinno dojść.
Gwiazdor Interu Mediolan po przylocie z Włoch powinien poddać się 10-dniowej izolacji. Chilijskie władze jednak poszły mu na rękę i częściowo go z tego zwolniły. 34-latek nie miał zakazu wychodzenia z domu, ale miał trzymać się bliskiej rodziny i unikać kontaktu z innymi ludźmi.
Reprezentant Chile jednak kompletnie to zignorował. Gazeta "Clarin" ustaliła, że piłkarz w krótkim czasie poszedł na kolację z przyjaciółmi, wybrał się na tor wyścigowy, nagrał reklamę, zjadł lunch, a także odwiedził drugoligowy klub, którego jest właścicielem.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki może przebierać w ofertach. "Nie żałuje zostania w Anglii do końca kontraktu"
Tym samym Vidal miał kontakt z dziesiątkami ludzi, a więc ryzyko zarażenia koronawirusem było bardzo duże. Co jeszcze ciekawsze, nawet kiedy otrzymał pozytywny wynik testu na COVID-19, to o tym fakcie swoją federację piłkarską poinformował dopiero po czterech godzinach.
Na tym historia jeszcze się nie kończy. Wyszło na jaw, że do swojego hotelu zaprosił pewną modelkę. Niedługo później kobieta także otrzymała potwierdzenie, że ma koronawirusa.
Cała historia oburzyła nawet najważniejszych polityków w Chile. Arturo Vidal ma teraz zostać surowo ukarany. Prawdopodobnie otrzyma grzywnę w wysokości 80 tys. dolarów.
Po zakażeniu nie jedzie na Euro 2020. "Pierwsza poważna absencja związana z koronawirusem" >>
Kolejna reprezentacja nie chce się szczepić przed Euro 2020? "W grupie większość jest chroniona" >>
