Wrocławska Klasa A, grupa IV. W poniedziałek Błękitni Pustków Wilczkowski podejmowali Ślężę Sobótka. Goście zwyciężyli 2:0. Przez niemal cały mecz gra toczyła się spokojnie, bez jakichkolwiek punktów zapalnych.
- Kompletnie się nie spodziewaliśmy, że może dojść do takich wydarzeń. Aż do 88. minuty pokazałem zaledwie jedną żółtą kartkę za nierozważny faul. Bramki padły po strzałach z dystansu, więc tu też nie było żadnych wątpliwości, ani kontrowersji - opowiada WP SportoweFakty sędzia zawodów, który prosi o anonimowość.
Walka o piłkę i wielka awantura
Skąd więc nagły wybuch agresji? - Kwadrans przed końcem spotkania doszło do zmiany w drużynie Błękitnych i na boisko wszedł brat prezesa klubu. W 88. minucie wziął udział w walce o piłkę, ale przegrał przepychankę. Nie było tam żadnych podstaw do odgwizdania faulu, mimo to zaczął do mnie krzyczeć: "Widzisz coś k...?" Wobec tego pokazałem mu żółtą kartkę i zarządziłem rzut wolny pośredni. W reakcji zostałem przez tego zawodnika opluty, krzyczał też: "Zaj... cię szmaciarzu". Pokazałem mu następnie czerwoną kartkę, więc ruszył do mnie z pięściami. Zdążył machnąć ręką, chyba chciał mnie nastraszyć - relacjonuje arbiter.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!
To był jednak dopiero początek, bo na wyczyny Arkadiusza Wrony (to on był agresorem) bardzo dziwnie zareagował prezes ekipy z Pustkowa Wilczkowskiego i sołtys wsi, Damian Wrona - prywatnie brat zawodnika.
- Gdy naruszono moją nietykalność, podjąłem decyzję o zakończeniu spotkania i właśnie wtedy na boisko wbiegł prezes. On też chciał mnie uderzyć. Przybiegli asystenci, którzy próbowali interweniować, lecz jeden z nich otrzymał cios w udo, a drugi pięścią w twarz. Do tego zawodnik, którego wyrzuciłem z boiska, uderzył asystenta z wyskoku butem w plecy - dodał.
Dantejskie sceny pod szatnią
Najbardziej kuriozalny w całej sytuacji jest fakt, że poza Arkadiuszem Wroną i jego bratem (w randze prezesa klubu) Damianem Wroną, nikt z zespołu gospodarzy nie miał do sędziów jakichkolwiek pretensji. - Pozostali zawodnicy próbowali nas bronić przed swoimi kolegami z drużyny. Szybko uciekliśmy do szatni, ale zanim tam doszliśmy, zawodnik i prezes wciąż nas wulgarnie wyzywali i atakowali. Mi zniszczono notes, zaś asystentowi połamano chorągiewkę - zaznaczył arbiter.
Sprawa będzie miała dalszy ciąg, prawdopodobnie zajmie się nią policja. - Żałuję, że nie wezwaliśmy jej od razu, jednak po wyjeździe z obiektu udaliśmy się na komendę w Strzelinie, a potem asystenci pojechali do szpitala. Jeden ma podbite oko i stłuczone udo, drugi - spuchniętą szczękę oraz bóle w kręgosłupie - przekazał sędzia główny.
Co mogło być przyczyną dantejskich scen w trakcie spokojnego meczu? - Tu możemy tylko przypuszczać. Jeden z asystentów usłyszał w trakcie spotkania, że być może zawodnik gospodarzy był pod wpływem alkoholu, który spożywał dzień wcześniej. W czasie gry słyszeliśmy też, że prezes podpuszczał brata, mówiąc: "Zaj... mu". Te słowa również dotarły do asystenta - zakończył.
WP SportoweFakty skontaktowały się z Damianem Wroną, ale ten nie chciał zająć stanowiska. - Nie mam nic do powiedzenia - oznajmił, po czym się rozłączył.
Błękitni Pustków Wilczkowski zebrali w 18 meczach zaledwie 5 pkt. i zajmują 16., ostatnie miejsce w tabeli Wrocławskiej Klasy A (grupa IV). Ślęża Sobótka jest 11. z dorobkiem 21 "oczek". O tym, jaki będzie ostatecznie rezultat spotkania, zdecydują organy dyscyplinarne Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej.