Jak na razie jedynie Bilbao i Dublin, a więc miasta, w których swoje mecze ma zagrać reprezentacja Polski, nie dały gwarancji, że na trybunach będą mogli pojawić się kibice. Na tę chwilę nie otrzymały na to zgody rządów swoich państw.
Ponadto niewykluczone, że Dublin straci organizację turnieju. Mówił o tym Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- Irlandia odpadła w barażach i zainteresowanie turniejem nie jest tak duże, jak zakładano w przypadku awansu. Rząd irlandzki postawił trudne warunki, w tym momencie nie jest w stanie zagwarantować wymaganej przez UEFA liczby widzów - przyznał Sawicki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłka leciała, leciała i leciała. Gol z 90 metrów!
Jeżeli nie dojdzie do porozumienia, mecze, które miały odbyć się w Dublinie, mogą zostać przeniesione do innego kraju. Według informacji przekazanych przez sekretarza generalnego PZPN największe szanse ma Londyn i nowy stadion Tottenhamu.
Te doniesienia potwierdziły już angielskie media. "UEFA jest bliska sfinalizowania planu B z Tottenhamem. Pozwoliłoby to wpuścić na mecze około 15700 kibiców" - przekazało "Daily Mail". Ostateczne decyzje mają zapaść 19 kwietnia podczas posiedzenia Komitetu Wykonawczego UEFA.
Maciej Sawicki podkreślił jednocześnie, że nie ma pomysłu, aby Biało-Czerwoni całe Euro 2020 spędzili w bazie w Opalenicy. Byłoby to realne, gdyby UEFA przeniosła mecze Polaków do Rosji i Danii, ale na tym etapie wydaje się to mało prawdopodobne.
Wiele wskazuje zatem na to, że zespół Paulo Sousy rozegra swoje mecze w Bilbao i Londynie. Przypomnijmy, że grupowymi rywalami Polaków będą reprezentacje Hiszpanii, Szwecji oraz Słowacji, a Euro rozpocznie się 11 czerwca.
Czytaj także:
- Monachium straci mecze Euro 2020? Niepokojące słowa burmistrza
- Ciekawy pomysł UEFA. Obowiązkowe szczepienia dla piłkarzy już wkrótce?