Wejście "Bestii" - relacja ze spotkania Górnik Zabrze - GKS Katowice

59. Śląski Klasyk dla Górnika Zabrze. Grający na własnym stadionie podopieczni trenera Ryszarda Komornickiego bardzo pewnie poczynali sobie w meczu derbowym z GKS Katowice i ostatecznie pokonali rywala zza miedzy 2:0. Wejście smoka w tym spotkaniu zaliczył 25-letni czeski napastnik Ales Besta, który wszedł na plac gry w 20. minucie i w ciągu dziewięciu minut dwukrotnie przyczynił się do wybuchu radości wypełnionego po brzegi stadionu przy Roosevelta. Za pierwszym razem asystował, zaś przy drugiej okazji w bardzo ładnym stylu trafił do siatki bramki Gieksy.

Początek spotkania mógł rozczarować. W niemiłosiernym, sięgającym 35 stopni Celsjusza upale ani jednej ani drugiej drużynie nie śpieszno było do szaleńczych ataków. Gra toczyła się w bardzo niemrawym tempie i strzałów na bramkę było jak na lekarstwo. Sygnał do ataku dał w 16. minucie Piotr Madejski, który kapitalnie dograł piłkę na głowę Grzegorza Bonina. Skrzydłowy Górnika uderzył bardzo mocno i celnie, ale w ostatnim momencie futbolówki ręką sięgnął Jacek Gorczyca. Gieksa odpowiedziała kontrą w 22. minucie spotkania, kiedy oko w oko z golkiperem zabrzan stanął Krzysztof Kaliciak, ale dobrze wychodzący z bramki Sebastian Nowak nie dał napastnikowi gości szans na uderzenie.

W 23. minucie Górnik objął prowadzenie. Z lewego skrzydła płasko w pole karne dośrodkował Mariusz Magiera, piłka wpadła wprost pod nogi wprowadzonego kilka chwil wcześniej Alesa Besty. Czech odegrał futbolówkę do znajdującego się na linii 20. metra Pawła Strąka, a ten niewiele się zastanawiając huknął z dystansu i chwilę później piłka zatrzepotała w siatce. Gieksa nie zdołała się otrząsnąć po pierwszym ciosie, a już sześć minut później Górnik uderzył powtórnie. Tym razem przytomnym podaniem ze środka Madejski obsłużył Bestę, czeski snajper popędził z piłką lewym skrzydłem i ściął do środka, gdzie znalazł lukę w linii obrony gości i kapitalnym podkręconym strzałem trafił do siatki tuż przy lewym słupku bramki Gorczycy.

Na tym jednak nie koniec. W 32. minucie gry Besta stanął przed kolejną szansą bramkową. Po fatalnym nieporozumieniu w szeregach obronnych katowiczan napastnik Górnika znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem GKS. W pojedynku biegowym zgubił obrońców i uderzył na bramkę, ale strzał Czechowi ewidentnie nie wyszedł i Gorczyca nie miał problemów ze skuteczną interwencją. Niemniej jednak już po tym spotkaniu kibice Trójkolorowych napastnikowi zza południowej granicy nadali wiele mówiący pseudonim "Bestia". Z minuty na minutę napór na bramkę gości ze strony Górnika był coraz większy, ale piłka po strzałach Strąka i Magiery nie znalazła drogi do siatki, a po uderzeniu głową Przemysława Pitrego katowiczan od straty bramki uratował po raz kolejny grający znakomite zawody Gorczyca.

W 45. minucie spotkania, kiedy zawodnicy obu drużyn myślami byli już w szatni po zderzeniu Nowaka z Michałem Pazdanem piłka wpadła wprost pod nogi stojącego na 10. metrze Adriana Napierały. Próbę strzału obrońcy gości zablokował jednak ofiarną interwencją Mariusz Przybylski, a dobitka była niecelna. W przerwie trener Adam Nawałka musiał udzielić swojej drużynie poważnej rozmowy wychowawczej, gdyż dopiero w drugich 45-minutach Gieksa zaczęła grać w piłkę. Co prawda pierwsze minuty gry po przerwie na to nie wskazywały, ale widać było, że katowiczanie są lepiej ustawieni taktycznie i Górnikowi będzie niezwykle ciężko o kolejne trafienia. Atakować próbowali natomiast goście.

W 53. minucie gry Tomasz Hołota popisał się silnym strzałem sprzed linii pola karnego, ale piłka o kilkadziesiąt centymetrów chybiła celu. Osiem minut później po dograniu ze środka pola w sytuacji sam na sam z Nowakiem znalazł się były zabrzanin Grzegorz Goncerz, ale waleczny pomocnik katowickiej drużyny przegrał pojedynek. Chwilę później znów uderzał Goncerz, ale i tym razem bramkarz Górnika zachował czujność. Najlepszą okazję na trzecie trafienie Górnik stworzył sobie w 73. minucie gry. Wówczas piłkę na prawym skrzydle przejął Bonin i dograł w pole karne wprost na głowę Strąka, po uderzeniu którego piłka zatrzymała się na słupku bramki Gieksy. Do bezpańskiej piłki dopadł jeszcze Przybylski, ale piłka po jego strzale przeleciała kilkanaście centymetrów nad poprzeczką.

Na tym zapędy ofensywne obu drużyn się skończyły, a ciekawiej niż na boisku było na trybunach. Wypełniony po brzegi 20-tysięczną publiką stadion przy ulicy Roosevelta raz za razem przesiewała meksykańska fala, a kibice obu drużyn wzajemnie wspierali się głośnym dopingiem. Zaprezentowali dwie imponujące oprawy pirotechniczne, ale efekt tych przyćmił lejący się z nieba żar.

Górnik Zabrze - GKS Katowice 2:0 (2:0)

1:0 - Strąk 23'

2:0 - Besta 29'

Składy:

Górnik Zabrze: Sebastian Nowak - Gancarczyk, Karwan, Pazdan, Magiera, Bonin, Strąk, Przybylski, Madejski (65' Gorawski), Szczot (20' Besta), Pitry (83' Danch).

GKS Katowice: Gorczyca - Sroka, Kamiński, Napierała, Niechciał, Cholerzyński, Hołota (68' Gabriel Nowak), Goncerz, Plewnia, Iwan (68' Mikulenas), Kaliciak (86' Górski).

Żółte kartki: Besta (Górnik) oraz Napierała (GKS).

Sędzia: Jacek Zygmunt (Jarosław).

Widzów: 20 000.

Najlepszy zawodnik Górnika: Ales Besta.

Najlepszy zawodnik GKS: Jacek Gorczyca.

Najlepszy zawodnik spotkania: Ales Besta (Górnik).

Komentarze (0)