Po spotkaniu z Wartą Poznań, Czesław Michniewicz mógł poczuć ulgę. - Jesteśmy w dobrych humorach, ale zostały one wystawione na duże nerwy. Zaczęło się bardzo dobrze, od szybkiej bramki. Chcieliśmy mieć mecz pod kontrolą i zmusić przeciwnika, by stworzyć miejsce do grania. Warta zagrała bardzo dobry mecz i spotkanie się wyrównało. Padła bramka, u niektórych piłkarzy zdarza się taki gol raz na całe życie. My szybko odpowiedzieliśmy po składnej akcji i wydawało się, że wszystko jest ok - przeanalizował trener Legii Warszawa.
- Wcześniej planowaliśmy, że szansę dostanie wracający po kontuzji Tomas Pekhart - wszedł od 46. minuty i nasz sposób gry się nie zmienił. Zdobyliśmy trzecią bramkę, szykowaliśmy trzecią zmianę. W międzyczasie był rzut rożny i wyszedł z tego rzut karny. Do końca nie było to wielkie widowisko i żałuję tylko akcji Pawła Wszołka przy stanie 3:1. Warta do tego spotkania zdobyła w tym roku 13 punktów, podobnie jak my - dodał Michniewicz.
Szkoleniowiec był pod wrażeniem tego, jak rozwija się Warta. - Widać postęp w tej drużynie i wspaniałą pracę trenera Tworka, któremu gratuluję tytułu trenera miesiąca. My się cieszymy z trzech punktów, zdając sobie sprawę z rzeczy, które nie funkcjonowały na najwyższym poziomie - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia zatrzymał strzał do niemal pustej bramki
- Obserwuję Wartę, w jaki sposób gra. Niewiele brakowało, a wygrałaby z Lechem Poznań, zwyciężyła z Piastem Gliwice, z którym odpadliśmy z Pucharu Polski, zremisowała w Gdańsku. Gra się z nimi trudno, bo każdy błąd i strata piłki, to podanie na bardzo dobrze biegającego Kuzimskiego, to też wsparcie pomocników. Jak nie przewidzisz, co się może wydarzyć, to może być z tego sytuacja sam na sam. Wiedzieliśmy jak gra Warta, ale strzeliliśmy jej trzy bramki, ona nam 2 i się z tego cieszymy. Gramy o inne cele niż Warta, więc gratulacje dla nich - przeanalizował Czesław Michniewicz.
Może się wydawać, że Legii brakowało w końcówce koncentracji. - Ja powiem inaczej, ona była, bo przy stanie 3:1 nic wielkiego się nie działo, to my byliśmy bliżej czwartej bramki niż Warta drugiej. Takie sytuacje, jak ręka i rzut rożny się zdarzają. Było jeszcze 15 minut i wtedy zawsze mecz się robi nerwowy. Jak sędzia podjął taką decyzje po wideoweryfikacji, to tak musiało być - ocenił trener lidera tabeli PKO Ekstraklasy.
Legia zagra teraz w Lubinie, będzie musiała sobie tam radzić bez Filipa Mladenovicia. - Jeszcze żyjemy meczem z Wartą, do spotkania w Lubinie mamy dużo czasu, bo będzie w niedzielę. Opcji jest kilka. Zakładaliśmy, że kiedyś wypadnie i mamy swój sposób załatania tego ubytku – podsumował trener.
Czytaj także:
Stokowiec dumny po wygranej Lechii
Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy