Spotkanie to zapowiadało się niezwykle ciekawie. Po pierwsze dlatego, że warszawianie nie wygrali już dwóch meczów z rzędu. W grudniu przegrali ze Stalą Mielec, a na rozpoczęcie zmagań po zimowej przerwie ulegli w Bielsku-Białej Podbeskidziu 0:1. Wydawało się więc, że kiedy jak nie teraz Raków miał pokonać mistrza kraju.
- Nie patrzę na to w ten sposób - studził nastroje trener częstochowian Marek Papszun. - Wiem, jaką siłą dysponuje Legia: ma bardzo dobrych piłkarzy, przede wszystkim. Sporo jakości jest w tym zespole. Myślę, że będzie to zupełnie inny mecz ze strony stołecznego klubu niż w Bielsku-Białej. Uważam, że w głowach legionistów, w spotkaniu z Podbeskidziem, mogła trochę pokutować myśl, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie, bo sparingi, które rozgrywali, na to wskazywały - powiedział w Magazynie Sportowym na antenie Radia RDC.
Blisko dziesięć stopni mrozu i nie najlepiej przygotowana murawa na stadionie przy Łazienkowskiej nie sprzyjało ładnej grze w piłkę. Już w 13. minucie sędzia Paweł Gil podyktował rzut karny dla gospodarzy po tym, jak Filip Mladenović nastrzelił na rękę Tomasa Pekharta. Jednak dzięki interwencji VAR arbiter cofnął decyzję. Trzeba jednak przyznać, że w pierwszej części gry to gospodarze byli bardziej aktywni w ofensywie.
Legioniści tę przewagę potwierdzili w 29. minucie bramką. Ładne zagranie z prawej strony Pawła Wszołka zamknął wbiegający w szesnastkę między obrońcami Rakowa Luquinhas. Goście próbowali odpowiedzieć, ale tego wieczora było potrzebne coś więcej niż tylko lekkie wrzutki w pole karne, gdzie królował Artur Boruc.
ZOBACZ WIDEO: Zaszczepieni kibice wejdą na stadiony? Ryszard Czarnecki wskazał możliwy termin
Od mocnego i efektownego uderzenia ekipa Czesława Michniewicza mogła rozpocząć drugą połowę, gdy Pekhart pokusił się o strzał z pierwszej piłki przewrotką. Doskonale między słupkami spisał się wówczas Dominik Holec. Jednak kwadrans później Wojskowi cieszyli się już z drugiego gola. W polu karnym Fran Tudor faulował Filipa Mladenovicia, a z jedenastu metrów nie pomylił się Tomas Pekhart.
Ale to nie tak, że Raków był tylko tłem w drugiej połowie. Piłkarze trenera Marka Papszuna mieli przynajmniej dwie doskonałe okazje na gola kontaktowego. W 56. minucie Vladislavs Gutkovskis chybił z dwóch metrów, a w 75. minucie z ostrego kąta, ale równie blisko bramki spudłował Jarosław Jach, który chwilę przed przerwą zmienił kontuzjowanego Andrzeja Niewulisa.
Trzy punkty finalnie pozostały przy Łazienkowskiej, co z pewnością uspokaja kibiców warszawskiej Legii. We wtorek mistrzów kraju czeka starcie w 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski z ŁKS-em w Łodzi. Dzień później Raków zagra w tej samej fazie rozgrywek z Górnikiem Zabrze.
Legia Warszawa - Raków Częstochowa 2:0 (1:0)
1:0 - Luquinhas 29'
2:0 - Tomas Pekhart 64'
Składy:
Legia: Artur Boruc - Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Mateusz Hołownia - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz, Andre Martins (50' Rafael Lopes), Filip Mladenović - Bartosz Kapustka, Luquinhas (90+1' Jakub Kisiel) - Tomas Pekhart
Raków: Dominik Holec - Daniel Mikołajewski, Andrzej Niewulis (44' Jarosław Jach), Petr Schwarz - Fran Tudor (72' Piotr Malinowski), Igor Sapała, Marko Poletanović, Daniel Bartl (57' Patryk Kun) - David Tijanić, Ivi Lopez (46' Marcin Cebula) - Vladislavs Gutkovskis.
Sędziował: Paweł Gil (Lublin)
Żółte kartki: Rafael Lopes, Pekhart (Legia) - Sapała, Schwarz (Raków)
Czytaj też:
Oficjalnie. PKO Ekstraklasa. Wiktor Długosz piłkarzem Rakowa Częstochowa
Reprezentant Uzbekistanu trafi do Legii Warszawa. Transfer lada moment