Od początku Bayern Monachium narzucił swoją grę i rywale z Hoffenheim długo ograniczali się tylko do przeszkadzania. Na pewno zespół Hansiego Flicka, przynajmniej w pierwszej połowie, grał zdecydowanie lepiej niż w poprzednich spotkaniach. Dla Bayernu było to spotkanie mocno prestiżowe, nie mogło być tu żadnych wątpliwości. W rundzie jesiennej Bayern przegrał na stadionie w Sinsheim aż 1:4.
Bramki były kwestią czasu. Pierwszą strzelił głową Jerome Boateng, zaś drugą Thomas Mueller. Asystę przy golu reprezentanta Niemiec zaliczył Robert Lewandowski. Zrewanżował się koledze za wszystkie jego asysty. Tylko w tym sezonie Mueller w Bundeslidze asystował przy pięciu golach Polaka. W meczu z Hoffenheim Lewandowski zaliczył drugą asystę przy golu Muellera.
Potem Andrej Kramarić zmniejszył rozmiary porażki, ale nadzieja gości nie trwała długo. Bramka Lewandowskiego na 3:1 w 57. minucie właściwie zakończyła mecz. Było mało prawdopodobne, że goście z Hoffenheim będą w stanie strzelić Bayernowi drugą bramkę. Każda akcja Bayernu pachniała bramką, każda akcja Hoffenheim była jakby wymęczona.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Kiedy kibice wrócą na trybuny? Prezes Animucki zabrał głos
Lewandowski wykorzystał fatalny błąd Stefana Poscha, który nieczysto trafił w piłkę i z bliska wbił piłkę do siatki. Polak ostatnio nie zachwyca, nie wygrywa meczów sam, do czego nas przyzwyczaił, ale swoje minimum znowu zrobił. Strzelił bramkę w dziewiątym kolejnym spotkaniu i w tym sezonie ma ich już 24.
Do tego posiadanie piłki utrzymujące się cały czas w okolicach 65 procent na rzecz Bayernu ograniczało znacznie możliwości drużyny Sebastiana Hoenessa. Dla tego trenera to mecz wyjątkowy. Z Bayernem łączą go więzi rodzinne i zawodowe. Jest byłym trenerem rezerw Bayernu, jego ojciec Dieter, rozegrał w Bayernie ponad 200 spotkań ligowych. Stryj, Uli, to jeszcze większa legenda Bayernu, w latach 70., gdy Bayern był największą potęgą Europy, Uli grał w ataku z Gerdem Muellerem. A potem był potężnym prezydentem klubu.
Sebastian nie przyniósł rodzinie wstydu. Ustawił zespół defensywnie, jak każdy, kto przyjeżdża do Monachium. Ale nie ultra defensywnie. Nie można powiedzieć, że łatwo oddał skórę. Wbrew temu co sugeruje wynik. Dwukrotnie Bayern fantastycznymi interwencjami ratował Manuel Neuer. Zwłaszcza strzał Kramaricia pod koniec mógł puścić każdy bramkarz. Ale Neuer rzucił się błyskawicznie i sięgnął piłki końcami palców. Na wiele więcej gości nie było stać. Po prostu zawodnicy klasy międzynarodowej zmierzyli się z piłkarzami solidnej klasy ligowej i z każdą minutą było to więcej niż oczywiste. Gdy w 65. minucie Serge Gnabry strzelił czwartą bramkę dla Bayernu, młody Hoeness patrzył bezradnie. A potem przy strzale Pavarda na 5:1 machnął już ręką i pewnie zaczął odliczać czas do końca meczu. Na szczęście dla niego sędzia gola nie uznał.
Wynik robi wrażenie, ale przede wszystkim kibiców mistrza Niemiec ucieszy, że drużyna wraca na właściwe tory. Po kilku tygodniach gry naprawdę przeciętnej, zespół w końcu zagrał na miarę potencjału.
Bayern Monachium - TSG 1899 Hoffenheim 4:1 (2:1)
1:0 Boateng 32'
2:0 Mueller 43'
2:1 Kramarić 44'
3:1 Lewandowski 57'
4:1 Gnabry 63'
Składy drużyn
Bayern: Neuer - Pavard, Boateng (87.Suele), Alaba, Davies - Kimmich, Roca (69. Musiala) - Gnabry (69.Gnabry), Müller (75.Choupo-Moting), Coman (75. Costa) - Lewandowski
Hoffenheim: Baumann - Adams (59.Vogt), Nordzveit, Posch - Gacinovic (58. Kadarabek), Samassekou (75. Grillitsch), Rudy, John - Baumgartner (74. Belfodil) - Bebou (81.Dabbour), Kramaric.
Sędziował: Benjamin Cortus
Żółte kartki: Roca